wszystkie,  recenzje planszówek

Newton – recenzja

Newtonem Lucrum Games stara się pokazać, że wydawnictwo zainteresowane jest nie tylko lżejszymi tytułami, ale też poważnym euro. Po mocno przeciętnym Burano postawiono więc na sprawdzonego autora. Newtona zaprojektowali bowiem Simone Luciani i Nestore Mangone, a spod skrzydeł tego pierwszego wyszły też takie tytuły jak Tzolk’in i Marco Polo. Jak poszło tym razem?

Wiek: 12+
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: około 90 minut
Wydawca: Lucrum Games
Tematyka:Oświecenie, nauka 
Główna mechanika: ruch po planszy, zarządzanie ręką
Przypomina nam: Lorenzo il Magnifico; Marco Polo
Dla: średnio zaawansowanych i zaawansowanych
BGG: Newton
Instrukcja: Newton – zasady

Grę przekazało nam wydawnictwo Lucrum Games.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Newton wygląda jak klasyczne euro. Wszystko za sprawą ilustratora – Klemensa Franza. Ma on rozpoznawalny styl, który już na pierwszy rzut oka krzyczy „eurosuchar”. Na Newtona składają się dwie plansze (mapa podróży oraz tor nauki), planszetki graczy, żetony i drewniane znaczniki. Czyli standardowo jak na ten gatunek planszówek. Wszystko wygląda schludnie i dość przejrzyście, chociaż w grze nie brakuje ikon, które trzeba przyswoić. Jakość wykonania jest w porządku. Nie ma co się rozpisywać.

Kasia:

Okładka Newtona, choć prosta, to zapada w pamięć. Wewnątrz pudełka jest natomiast sporo nieźle wykonanych komponentów. Problem sprawiały początkowo jedynie planszetki, które nie chciały płasko leżeć na stole. Po kilku partiach zauważyłam też niestety, że pomimo płótnowania niektóre komponenty zaczęły się lekko wycierać na brzegach.

Pod względem wizualnym jest tu dość nijako. Kolorystyka jest bardzo stonowana, dominują brązy i beże. Zamiast jednej planszy nie wiedzieć czemu są dwie osobne, które wizualnie nie łączą się w całość. Mają trochę ciekawych graficznych szczegółów, choć oznaczenia przypisanych do poszczególnych akcji symboli mogłyby być nieco bardziej czytelne.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 6,5/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Punkty zwycięstwa w Newtonie zbiera się na kilka sposobów, powiązanych z dostępnymi akcjami. Mamy na to 6 rund, a każda z nich składa się z 5 tur gracza. W swojej turze zagrywa się jedną z kart i wykonuje akcję do niej przypisaną (otrzymując bonus, jeśli został zaznaczony na karcie). Moc akcji zależy od liczby symboli z tą akcją widocznych w obszarze gracza. Im więcej ich wykonujemy (i dokładamy pod planszetkę na końcu rund), tym większe otrzymujemy możliwości. Nie będę rozpisywał się na temat poszczególnych akcji, nakreślę tylko pokrótce do czego służą:

  • podróż – pozwala poruszać się po mapie, zbierać z niej bonusy oraz ustawiać swoje kostki na miastach;
  • biblioteka – pozwala ustawiać znaczniki książek na półkach (po spełnieniu wymagań), za co na koniec rundy otrzymujemy punkty (zależnie od wypełnionych wierszy i kolumn);
  • technologia (studenci) – pozwalają poruszać się po torze nauki, na którego końcach znajdują się dodatkowe sposoby punktowania na koniec partii;
  • uczeni – pozwalają na dobieranie kolejnych kart akcji;
  • praca – zapewnia monety oraz punkty na koniec.

Standardowo jednej akcji można użyć do jednej rzeczy, bez dzielenia jej efektów. Wybierając tor studentów można poruszyć się tylko jednym meeplem np. o trzy pola, nie trzema o jedno itd. Akcje można wzmacniać dzięki monetom, a wymagania spełniać korzystając z mikstur otrzymywanych na różnych polach.

Reguły Newtona są zrozumiałe, chociaż Kasia i znajomi dopiero po jednej-dwóch rundach załapali o co chodzi (może zawiodło moje wyjaśnianie). Nowa gra od Lucrum nie jest przeznaczona dla początkujących, ale każdy kto ma za sobą już jakieś rozgrywki w eurosuchary poradzi sobie z regułami bez większych problemów. Zaglądania do instrukcji wymagać będą jedynie karty postaci. Minusy? Myliła mi się akcja pracy i technologii oraz uczonych i biblioteki. Niby wszystko na planszy jest opisane ikonami, więc wystarczy rzucić okiem, ale szczególnie w pierwszych partiach popełniałem błędy.

Kasia:

Newton na pewno nie jest grą dla początkujących, choć na szczęście jak na dość jednak wymagający tytuł, zasady są tu całkiem nieźle przyswajalne (wyjątkiem były dla mnie reguły dotyczące zostawiania znaczników na różnych polach). W zasadzie więc już w trakcie drugiej partii wiedziałam wszystko, co było mi potrzebne. No może poza działaniem kart pomocników, zakodowanym w ikonografii, która zwykle wymaga zerknięcia do instrukcji w celu doprecyzowania.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10

Rozgrywka:

Wiktor:

W Newtonie spodobał mi się brak presji ze strony samej gry. Mam swoje karty akcji, korzystam z nich na spokojnie, raczej bez pośpiechu, bo przeciwnicy mogą zabrać mi tylko niewielkie bonusy z planszy. Można ustalić sobie swój własny plan i powoli go realizować. Jednocześnie w grze dzieje się na tyle dużo, że partie nie przeradzają się w monotonne wykładanie kart i poruszanie znacznikami.

Wspomniałem wcześniej o różnych możliwościach zdobywania punktów. Faktycznie w Newtonie o PZ-ety nie jest trudno, ale wydaje mi się, że największy nacisk położono na zyski z biblioteczki. Z rozegranych partii wnioskuję, że trudno jest o zwycięstwo, jeśli ignoruje się ten element zabawy i warto jest na początku poświęcić trochę ruchów po to, by zapewnić sobie jakiś sensowny, stały dochód punktowy. Patrząc na to jednak z drugiej strony, trudno będzie zwyciężyć stawiając tylko na księgi, bo do ich wykładania potrzeba albo dobrze zarządzanych podróży albo też mikstur, które pozwolą zignorować wymogi. Przejrzałem nawet BGG szukając potwierdzenia moich spostrzeżeń i trafiłem na temat, w którym kilka osób twierdziło, iż strategia na księgi jest trudna i wcale nie tak łatwo jest nią wygrać. Wszystko więc jest chyba w porządku…

Bardzo podoba mi się płynna rozgrywka, bez przestojów, a jednocześnie bez świadomości, że w swoim ruchu robię za mało. Zostało to dobrze wyważone, całość idzie sprawnie, a wykonywane akcje łączą się w jakiś sensowny ciąg, nie ma uczucia „rwania” w trakcie rundy.

Newton dobrze się skalował i ze względu na niewielką interakcję nie odczuwałem różnic podczas partii. Przeszkadzania sobie jest tutaj niewiele, można co najwyżej wykupić komuś kartę akcji spośród tych dostępnych albo szybciej zgarnąć bonusy z planszy (przydatne, ale jednak nie kluczowe).

Mechanicznie zabawa przypomina nieco Marco Polo, szczególnie część dotycząca mapy i ruchu po niej. Karty sprawdzają się jednak wg mnie lepiej od losowych kości. Cały system zaprezentowany w opisywanym tytule jest spójny, nie czuć, by jakieś mechaniki i rozwiązania zostały dodane tutaj na siłę.

Podoba mi się, że końcowe pola torów, które punktują na koniec partii po spełnieniu jakiegoś warunku (np. za każdą zagraną kartę mistrza itp.) mają swoją cenę. By na nie wejść trzeba posiadać odpowiednie księgi, które można też zastąpić miksturami. Nie wystarczy więc tylko dojść do odpowiedniego pola, trzeba być na to przygotowanym. Ogólnie Newton jest grą, na którą warto mieć pomysł. Zrobienie kilku akcji z każdego typu raczej nie jest dobrym rozwiązaniem, na początku trzeba więc rozejrzeć się po planszy, układzie żetonów, sposobach punktowania i jakoś to sobie w głowie przekalkulować.

Jeszcze słowo o regrywalności. Newton radzi sobie z nią bardzo dobrze, głównie dzięki losowemu układowi żetonów na planszach (bonusy, miasta itd.) oraz pojawiającym się kartom akcji. W kolejnych partiach układ jest inny, pojawiają się inne opcje, więc i nie czuć powtarzalności rozgrywki.

Kasia:

W Newtonie trudno na początku określić co robić, by zbliżyć się do zwycięstwa. Tym bardziej, że okazji do bezpośredniego punktowania nie ma tu aż tak wiele. Aby zasłużyć na większą liczbę PZ-etów trzeba się konkretnie wysilić. Z tego też względu gra stanowi niezłe wyzwanie i pozwala na testowanie różnorodnych strategii. Tym bardziej, że regrywalność jest tu całkiem przyzwoita. Plansze są losowo zapełniane miejscami i bonusami, a każdy z graczy dostaje swój zestaw kart mistrzów, posiadających unikalne zdolności. Nawet same planszetki graczy nieco się różnią i każdy dysponuje już od początku jedną akcją o zwiększonej mocy.

Właśnie – moc akcji. Jest to coś, co mi się w Newtonie podoba – im więcej akcji danego rodzaju już zagraliśmy tym te akcje są dla nas silniejsze. Kusi więc, by się mocno wyspecjalizować, choć to nie zawsze jest dobre rozwiązanie. Tak zbudowana mechanika daje graczom pole do kombinowania, jak wyciągnąć najlepsze rezultaty z posiadanych kart oraz które karty opłaci się dokupić. No właśnie, tu też trzeba uważać, bo źle gospodarując kartami można się nieźle przyblokować.

Choć we czwórkę gra zaczyna się już nieco bardziej rozwlekać, to nadal downtime nie jest dramatyczny i choć preferuję partie trzyosobowe, to nawet w pełnym składzie jest OK. Newton ma to do siebie, że jest mocno pasjansowaty, więc nie ma większego znaczenia jak liczni są nasi rywale. Gracze w bardzo ograniczonym zakresie mogą oddziaływać na siebie wzajemnie. W zasadzie chyba jedynym istotnym sposobem jest zgarnianie dostępnych kart i jednorazowych bonusów rozmieszczonych na różnych wspólnych torach.

Grałam już w kilka planszówek Simone Lucianiego i Newton jest chyba najmniej losową z nich. Nie ma tu kości, wszystkie karty trzymamy odkryte na ręce. Los decyduje w zasadzie jedynie o przygotowaniu partii. W trakcie pojawia się przelotnie – w odkrywanych co turę kartach do kupienia (które jednak możemy przerzucać, więc też nie jest w sumie istotny). Wiem, że dla wielu znikoma losowość jest dużym plusem, mnie jednak często tak duża policzalność planszówki okrada trochę z ekscytacji podczas partii. Tu jest podobnie. Newton, choć ciekawie wymyślony, to nie obudził we mnie poczucia rywalizacji i tych emocji, które sprawiają, że w trakcie partii nie umiem myśleć o niczym innym.

Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Opisywana przeze mnie wyżej niewielka interakcja ma przełożenie na partie dwuosobowe. Bo przecież skoro nie jest ważnym elementem zabawy, to nie ma jak odcisnąć się na partiach we dwoje. Newton więc równie dobrze jak w trzy i cztery osoby sprawdza się też podczas rywalizacji z jednym tylko przeciwnikiem. Mechanicznie w grze nie ma żadnych zmian, tylko cała partia trwa chwilę krócej.

Kasia:

Newton całkiem dobrze się skaluje, więc grając we dwójkę nie zauważyłam jakichś znaczących różnic względem partii w liczniejszym gronie. Interakcja jest tu znikoma, więc nie ma większego znaczenia, że przy stole siedzimy tylko z jednym rywalem. We dwoje jest natomiast dynamiczniej, a cała rozgrywka zwykle trwa nieco krócej.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Newton to suche euro, w którym nie wyczuwałem klimatu. Nawet nie za bardzo wypatrywałem  tytułowego Newtona z jego jabłkiem. Akcje mają może jakieś fabularne uzasadnienie (podróże, zdobywanie ksiąg do biblioteki, szkolenie studentów), jednak nie przekłada się to na wrażenia z zabawy. Równie dobrze mogłaby to być gra o kosmicznych marines zbierających czaszki wrogów… Niemniej jednak tematyka jest na tyle neutralna, że ma szansę spodobać się różnemu gronu odbiorców.

Kasia:

Zaraz po wyjaśnieniu zasad rzuciła mi się w oczy jedna rzecz: Newton ma bardzo abstrakcyjną mechanikę. Czułam to później podczas kolejnych rozgrywek. Jestem przyzwyczajona do tego, że gry euro zazwyczaj nie odzwierciedlają tematu, w którym je zawieszono, a tutaj było to z jakiegoś powodu odczuwalne szczególnie mocno. Mistrzowie, naukowcy, stanowiący niby temat przewodni, pojawiają się tylko na kartach. Cała pozostała mechanika nie dała mi szans na poczucie się niczym siedemnastowieczny uczony. W zasadzie podczas partii niemal nie czułam, by gra miała jakikolwiek temat.

Ocena Wiktora: 3/10
Ocena Kasi: 2/10

Podsumowanie:

Wiktor:

Newton to solidne, dobre euro. Łączy w sobie ładną estetykę ze znanymi, dobrze sprawdzającymi się mechanikami. Nie wywołuje szoku i efektu WOW, ale stanowi porządną rozrywkę na długie wieczory.

Kasia:

Muszę się przyznać, że jestem w Netwona raczej słaba. To specyficzna gra, która mnie wydała się dość wymagająca. W sumie świadczy o tym także spora ciężkość tytułu w skali BGG (3,4/5). Mam wrażenie, że czegoś „nie czuję” w tej ciekawej skądinąd mechanice. Skalowanie czy regrywalność są bardzo w porządku, losowości jest niewiele, podobnie jak i interakcji, dużo natomiast kalkulowania i szukania nieoczywistych okazji do zdobycia punktów.

Ocena:

Wiktor:

Newton nie jest może grą, którą trzeba mieć na swojej półce, ale podejrzewam, że fani Marco Polo czy Lorenzo il Magnifico nie odpuszczą. Pod względem wrażeń Newtonowi bliżej do Wawrzyńca (którego bardzo lubię) niż do Marco (za którym nie przepadam), jednak mechanicznie gra Lucrum bardziej kojarzy się z drugą z wymienionych. Przy Newtonie bawiłem się dobrze, więc polecam fanom euro!

Kasia:

Choć uważam Newtona za solidną planszówkę, to nie znalazłam w nim nic nowatorskiego czy w jakiś sposób świeżego i przyciągającego, bym zechciała kontynuować swoją przygodę z nim. Oczywiście, jeśli ktoś zaproponuje mi partyjkę, to nie odmówię, ale znam wiele tytułów, które sama chętniej wyciągnę na stół.

Plusy:

  • różne tory, różnorodność rozgrywki
  • duża regrywalność
  • dobre skalowanie (również we dwoje)
  • płynna rozgrywka bez przestojów 
  • brak presji ze strony gry

Minusy:

  • czasami myliły mi się akcje oznaczone na kartach/planszy [W.]
  • mdła kolorystyka [K.]
  • nie budzi emocji [K.]

Grę przekazało nam wydawnictwo Lucrum Games. Dziękujemy!

http://www.lucrumgames.pl/

One Comment

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.