wszystkie,  recenzje planszówek

Pandemic Legacy: Sezon 2 – recenzja

Gry typu legacy, to planszówki zmieniające się w trakcie przygody. Pozwalają na odkrywanie nowych elementów i zasad, ingerując też w sposób trwały w komponenty (np. poprzez naklejki, darcie kart) tworząc tym samym unikalne przeżycie. Głównym założeniem podczas pisania recenzji było unikanie spoilerów.

W tekście nie znajdziecie więc informacji, których nie ma w instrukcji, także tych kilka zamieszczonych zdjęć powstało podczas rozgrywania prologu. Jako że nie da się w pełni ocenić tytułu przed jego ukończeniem, to na samym końcu tekstu (pod plusami i minusami) znajdziecie rubrykę, w której piszemy o naszych wrażeniach po ukończeniu ostatniego miesiąca gry. Pojawiają się tam nasze opinie na temat poziomu trudności i podsumowania całej kampanii, nie zdradzamy jednak szczegółów fabularnych.

W Pandemic Legacy: Sezon 2 kilka scenariuszy rozegraliśmy też we dwoje, na parę miesięcy porzucając naszych towarzyszy niedoli. W tekście znajdzie się więc standardowa rubryka dotycząca partii we dwoje.

Tekst nie zawiera spoilerów dotyczących fabuły gry ani mechanik, o których nie napisano w instrukcji.

Wiek: 16+
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: około 60 minut
Wydawca: Lacerta
Tematyka: przyszłość, leczenie chorób
Główna mechanika: kooperacja, zbieranie zestawów
Dla: fanów gier kooperacyjnych; lubiących, bądź chcących spróbować planszówki w stylu legacy; miłośników przygody; średnio zaawansowanych i doświadczonych
BGG: Pandemic Legacy: Season 2

Grę przekazało nam wydawnictwo Lacerta.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Pandemic Legacy: Sezon 2 jest pełen tajemnic. Większą część pudełka zajmują zamknięte skrytki, po które sięga się tylko wtedy, gdy zostaniemy o to wyraźnie poproszeni. Rozpoczynając zabawę mamy odstęp do kart postaci, plastikowych pionków i znaczników, sporej ilości różnego rodzaju naklejek oraz kilku talii kart. Po grze nie widać „taniości” wykonania, której spodziewałem się po tytule w rodzaju legacy – elementów nie powstydziłaby się praktycznie żadna planszówka.

Styl graficzny Pandemica jest dość spójny i czytelny. Spora plansza fajnie wygląda na stole, a karty pomocy pozwalają szybko przejrzeć dostępne akcje.

Do gry prześliznęło się kilka błędów, które związane są ze okienkami P i 37 oraz skrytką 6. Kupując Pandemic Legacy: Sezon 2 zapytaj sprzedawcę o woreczek z erratą. Jeśli go nie będzie pozostanie kontakt z Lacertą, która bez większych problemów powinna go dosłać.

Kasia:

Jak na grę jednorazową Pandemic jest wykonany całkiem przyzwoicie. Zdecydowaną zaletą są spójne i ładne grafiki, które bardzo fajnie budują klimat. W zasadzie wszystkie komponenty są niezłej jakości, choć zauważyłam, że np. niektóre karty mają rewersy w nieco innych odcieniach. Nie jest to jednak poważny minus, a bardziej irytowały mnie czasem odklejające się naklejki. Warto solidnie je dociskać, gdyż klej nie jest szczególnie mocny. Nie wdając się jednak aż tak w detale, całościowo, pod względem wizualnym gra bardzo przypadła mi do gustu.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7,5/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Pandemic Legacy: Sezon 2 pozwala wcielić się w różne postacie, które teoretycznie nie są przypisane na stałe konkretnym graczom. Szybko jednak można zżyć się z bohaterem noszącym naszą ksywę czy imię. Zabawa składa się z serii tur, z których każda podzielona jest na 4 fazy:

  • narażenia – jeśli zaczyna się w mieście z zarazą;
  • akcji – każdy może wykonać cztery, na początku są to np. przemieszczanie się na różne sposoby, manipulacja znacznikami zaopatrzenia (podnoszenie ich, zrzucanie) czy zwiad pozwalający otwierać skrytki;
  • dociągnięcia 2 kart gry;
  • nowych infekcji – pokazujących które miasta stracą zasoby lub zostaną zarażone.

Podstawowe reguły są raczej przystępne, akcje skrótowo opisano na kartach pomocy. Instrukcja napisana jest sensownie, ale warto, by przeczytali ją wszyscy gracze. Sporo jest w niej też wolnych miejsc, które z czasem zostaną zapełnione odkrytymi elementami, więc poziom skomplikowania reguł będzie z czasem wzrastał. Bardzo ważną rolę w Sezonie 2 pełni talia kart legacy, którą odkrywa się w konkretnych momentach (np. przed rozegraniem danego miesiąca). Przyznam, że nie jestem wielkim fanem tego rozwiązania i wolałbym, by informacje z nich zostały zawarte w jakiejś księdze scenariuszy, do której byłoby łatwiej wracać. Zdarzało się, że podczas rozgrywek panował pewien chaos, a w takim wypadku nie zawsze dało się szybko znaleźć informacje, do których chcieliśmy wrócić.

Ze względu na zmieniające się w trakcie gry reguły, Pandemic Legacy: Sezon 2 jest wg mnie pozycją dla osób, które pierwsze kroki w planszówkach mają już za sobą. Gdy do zabawy siądą początkujący, to warto, by w ich gronie znalazł się ktoś trochę bardziej ograny, kto będzie prowadził partię i pilnował zasad.

Kasia:

Pandemic stosuje ciekawe rozwiązanie jeśli chodzi o reguły gry. Tak jak w trakcie kolejnych partii odkrywany świat i dalszą fabułę, tak i otrzymujemy możliwość wykonywania nowych akcji, a reguły stają się coraz bardziej rozbudowane. Zaczynamy z poziomu planszówki skierowanej do wszystkich, nawet do tych początkujących, gdyż podstawowe możliwości są bardzo proste. Z czasem musimy jednak uczyć się nowych rzeczy. Nie jest to nic bardzo trudnego, ale od czasu do czasu pojawia się konieczność zajrzenia do instrukcji, by rozwiać wątpliwości.

O ile same zasady są przystępne, to szkoda, że nie udało się uniknąć zamieszania związanego z błędnym przetłumaczeniem pewnego ich fragmentu z języka angielskiego. Z tego też względu wielu graczy, jeszcze przed wykryciem wpadki, mogło nie grać do końca poprawnie. Obecnie jednak problem został już wyeliminowany, więc można bez obaw cieszyć się Pandemiciem.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10 

Rozgrywka:

Wiktor:

Pandemic Legacy: Sezon 2 to przede wszystkim przygoda. Mocną stroną gry jest odkrywanie nowej zawartości i to ono nakręca całą zabawę. Możliwość otworzenia nowej skrytki albo drzwiczek teczki zawsze budziła spore emocje. Mimo kooperacyjnego charakteru gry zdarzało się, że ktoś ryzykował całą misją, by tylko mieć okazję dołożenia do zabawy nowych elementów.

Podstawowa mechanika Pandemica opiera się na zbieraniu zestawów kart oraz dostarczaniu znaczników zapasów do miast. Nie ma w tym wielkiej filozofii, warto jednak konsultować wszystkie ruchy z resztą drużyny – uzgadnianie przyszłych działań było jedną z mocniejszych stron gry. Nie zawsze dostępne akcje pozwalają bowiem na osiągnięcie ważnego w tej chwili celu – najczęściej trzeba współpracować, wymieniać się kartami czy też przygotowywać zaopatrzenie dla towarzyszy. Jako że nie ma tutaj indywidualnych, ukrytych celów, to gra jest podatna na syndrom lidera, tym bardziej, że często da się znaleźć bezpieczne i optymalne rozwiązanie danej sytuacji. Inni muszą więc twardo stawiać na swoim albo pogodzić się z tym elementem zabawy.

Prosta mechanika gry sprawia, że czasami pojawia się wrażenie powtarzalności, bo w każdej grze robi się właściwie to samo. Zmienność zapewniają oczywiście zadania i losowo pojawiające się infekcje, jednak to nie tylko ukryta zawartość napędza wszystkie partie. Świadomość zbliżającej się przegranej potrafi pobudzić do działania, sprawia, że serce zaczyna bić szybciej. Pandemic Legacy jest swojego rodzaju zagadką do rozpracowania, więc pojawiające się problemy na ogół da się jakoś rozgryźć. Losowość ma wpływ na przebieg rozgrywki, lecz można z nią walczyć. Przez kilka długich miesięcy prowadziliśmy notatki, które pozwalały nam przewidywać kolejne ogniska zarazy i metoda ta sprawdzała się bardzo dobrze. Oczywiście zdarzały się jakieś pomyłki skutkujące nieprzewidzianymi skutkami, jednak wpływ szczęścia na partię bardziej odczuwałem podczas dobierania kart gry. Niekiedy balansowaliśmy na ostrzu noża, gdy potrzeba karta nie chciała się pojawić.

Do Pandemica Legacy warto siadać z tą samą ekipą, która jest już wkręcona w historię i od początku uczestniczy w przygodzie. Gra pozwala na wybór postaci przed partią, jednak w naszym przypadku każdy miał swojego awatara i nikt nie chciał go porzucać. Tym bardziej, że z czasem bohaterowie otrzymują nowe umiejętności i mogą stać się kluczem do zwycięstwa.

Kasia:

Jeśli rozważacie kupno sezonu drugiego Pandemica, to uważam że warto zawczasu upewnić się, że macie odpowiednią ekipę do wspólnych rozgrywek. Myślę, że w przypadku tej planszówki jest to wyjątkowo istotne. Gra opiera się na zespołowym podejmowaniu decyzji, a co za tym idzie wspólnym braniu za nie odpowiedzialności.

Trzeba też wziąć pod uwagę, że gra cierpi niestety na syndrom lidera. W trakcie partii informacje posiadane przez wszystkich graczy są identyczne i nietrudno by w którymś z nich obudziła się chęć do kierowania pozostałymi, jeśli widzi on rozwiązanie jakiegoś problemu. Jest to dla mnie pewna niedogodność, ale też wiem, że taka już dola większości gier kooperacyjnych.

Pojawiająca się w grze losowość czasem potrafi zirytować, choć jest ona jednocześnie odpowiedzialna za część emocji pojawiających się podczas partii. No i bardzo podoba mi się, że dano graczom możliwość dwukrotnego podejścia do każdego „miesiąca”. Dzięki temu nawet porażka nie boli tak bardzo, a za to wyzwala chęć na rewanż i pokonanie gry za kolejnym podejściem.

Czego nie można odmówić Pandemicowi, to na pewno tego, że bardzo angażuje graczy. Nie często widzi się, by współtowarzysze z wypiekami na twarzy nachylali się nad stołem i prowadzili zażarte dyskusje. Ta ciągła niepewność, co przyniesie los, czy podjęte decyzje okażą się właściwe, czy podjęte ryzyko się opłaci. Zdecydowanie jest to coś, co bardzo cieszy serce gracza i składnia do rozgrywania jednej partii po drugiej.

Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7,5/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Kilka rozegranych we dwoje partii wypadło bardzo dobrze. Mając więcej kart na ręku łatwiej było uzbierać odpowiednie zestawy. Obawiałem się, że nasze postacie – przygotowywane pod grę czteroosobową – mogą nie sprostać zadaniu, jednak okazały się dość uniwersalne. Sporą różnicą może być na pewno podejście do rozdzielania produkcji, bo we dwoje łatwiej jest tworzyć optymalnych bohaterów i sprawiedliwie rozdzielać naklejki zdolności.

Pewną stratą jest natomiast znacznie mniejsza liczba rozmów i dyskusji przy planszy. Dwoma postaciami łatwiej zarządzać, łamigłówka ma więc wówczas mniej zmiennych. Niestety we dwoje jeszcze silniej czuć wspomnianego wcześniej lidera. Podczas przerzucania się pomysłami w większym gronie czasami pojawiały się alternatywne rozwiązania, a spory kończyły się głosowaniem. Zaletą partii dwuosobowych jest jednak dużo prostsza do ogarnięcia logistyka, szczególnie gdy gra się z partnerem/partnerką. Nie trzeba uzgadniać terminów, sprawdzać kto i kiedy ma czas, wystarczy wyjąć grę i cieszyć się przygodą.

Trudno mi ocenić, który wariant podobał mi się bardziej. Oba miały swoje wady i zalety, więc kolejną grę z serii mógłbym przechodzić zarówno w większym, jak i mniejszym gronie. Ostatecznie jednak ciut bardziej skłaniałbym się do zabawy we czworo, bo przecież liczy się miło spędzony czas, a nie sama optymalizacja.

Kasia:

Przyznam, że nie byłam do końca zadowolona z przebiegu naszych rozgrywek dwuosobowych. Staramy się nie siadać do tytułów kooperacyjnych, które nie zawierają ukrytych celów, ponieważ Wiktor ma tendencję do przyjmowania roli lidera. W partiach we dwoje staje się to jeszcze bardziej wyraźne, więc jeśli chcielibyście grać z takim kompanem, to poważnie zastanówcie się czy nie będzie wam przeszkadzać udzielanie jedynie słusznych rad ;). O ile jednak nie stanowi to w waszym przypadku problemu to muszę przyznać, że tryb dwuosobowy jest równie grywalny co pełny skład.

Jedyne czego mi brakowało to rozmowy nad stołem, rozważania i wspólne wybieranie najlepszej ścieżki. Myślę, że jest to jeden z ciekawszych aspektów Pandemica, a tu mamy go niestety zdecydowanie mniej. Partie przebiegają z tego względu także wyraźnie szybciej i sprawniej niż we czwórkę.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 7/10

Wszystkie partie notuje się na końcu instrukcji i kartach postaci.

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Pierwsze poważne rozczarowanie. O ile temat gry, możliwości odkrywania tego, co ukryte i uczucie rozwoju fabuły wypadają zdecydowanie pozytywnie, to jednak strona fabularna nieco mnie zawiodła. Przede wszystkim warstwa językowa nie porywała. Czytane co jakiś czas opisy i notatki wydawały się nieco chaotyczne i nie pobudzały mojej wyobraźni. W pewnym momencie zacząłem się nawet gubić w tym, co dzieje się w ogarniętym zarazą świecie. We wszystkim zabrakło trochę jakiegoś literackiego polotu, który sprawiłby, że fabuła budziłaby równie duże emocje co realizowanie celów i walka z przeciwnościami losu na planszy. Nie pasowali mi też np. „ludzie widmo”, o których mówi się już we wstępie do instrukcji. Z niewiadomych powodów zbitka ta wywoływała u mnie raczej rozbawienie, niż przerażenie czy obawę. Zdecydowanie wolałbym sformułowanie „ludzie-duchy”, dodające nieco więcej tajemniczości.

Klimat i tematyka pozostawiły mnie w pewnym rozdarciu. Wydaje mi się jednak, że punkty za odkrywanie świata muszę przyznać mechanice, nie fabule. Ocena może i jest brutalna, ale naprawdę więcej dla klimatu zrobili moi współgracze, niż wstawki tekstowe. Zaletą jest jednak to, że siadając do Pandemica bez znajomości pierwszego sezonu nie czułem, że tracę coś z przygody!

Kasia:

Gra zachwyca, zwłaszcza w początkowym etapie, możliwościami odkrywani, poznawania świata. Jeśli ktoś lubi niespodzianki, tajemnice i niepewność, to jest to z pewnością gra, która świetnie wpisze się w takie upodobania. Nie samo to jednak tworzy klimat.

Zauważalne znaczenie ma tu na pewno warstwa wizualna – jak już pisałam dobrze pomyślana i przekonująca. Czuć także trudną sytuację nas jako postaci w grze, a także całego naszego otoczenia. Rozprzestrzeniająca się zaraza, konieczność podejmowania desperackich decyzji i długoterminowych planów. Gra wywierała na nas dość dużą presję, działając mobilizująco i pobudzająco. Tak jak napisał Wiktor, jest to w dużej mierze zasługa strony mechanicznej.

Również nie jestem natomiast wielką fanką opisów fabularnych. Prosty język i dość lakoniczne urywki nie były w stanie zaangażować mnie w historię, która działa się w tle naszych zmagań. Moim zdaniem Pandemic dawał możliwość na stworzenie naprawdę rozbudowanej, barwnej opowieści. Tymczasem mam wrażenie, że potraktowano tę spraw nieco po macoszemu.

Ocena Wiktora: 6/10
Ocena Kasi: 7/10

Podsumowanie:

Wiktor:

Pandemic ładnie prezentuje się na stole, a bycie grą legacy nie wpływa na wygląd i wykonanie gry. Owszem, karty łatwiej się rwą (to akurat zaleta), ale wszystko sprawia dobre, solidne wrażenie. Podstawowe zasady są przystępne i zrozumiałe, jednak z czasem pojawia się ich coraz więcej, trzeba więc pamiętać o kolejnych regułach. Z tego względu nie polecam tytułu zupełnie początkującym graczom. Rozgrywki są emocjonujące, chociaż z czasem może wdzierać się w nie pewna powtarzalność. Warto więc zadbać o dobrą ekipę, by wspólne dyskusje górowały nad zbieraniem kart i rozkładaniem znaczników.

Większość misji budzi jednak emocje, a zabawa to też wyścig z czasem i pojawiającymi się zarazami. Zarówno we dwoje, jak i we czworo grało mi się dobrze. Plus należy się za to, że bez problemu mogliśmy zabrać się za kilka partyjek tylko z Kasią, mimo że postacie powstawały z myślą o grach czteroosobowych.

W Pandemicu zawiodły mnie wstawki fabularne, które wiały prostotą i nie potrafiły wciągnąć mnie w przedstawiony w grze świat. Ratowanie go było przyjemne, jednak w historii było zbyt wiele chaosu.

Kasia:

Pandemic to gra zarówno dobrze wyglądająca jak i udana pod względem mechaniki. Jej zasady są przystępne, a całość ciekawie rozwija się w czasie, ulegając kolejnym modyfikacjom. Sama rozgrywka jest wciągającą i zapewnia sporo emocji związanych zarówno z pewną nieprzewidywalnością jak i podejmowanymi decyzjami. Bardzo ważną rolę pełni tu jednak także gra nad stołem oraz wpływ ekipy siedzącej przy planszy. Potrafi ona zrobić więcej dla klimatu niż sama fabuła gry.

Ocena:

Wiktor:

Trochę sobie ponarzekałem, ale chciałem do tego tytułu podejść na chłodno i z pewnym dystansem, żeby każdy czytający miał świadomość na co się pisze. Kampania była jednak przyjemnym doświadczeniem, więc nie mam jeszcze serca, by wynieść wszystko do kontenera na makulaturę ;). Na pewno mogę polecić Pandemica Legacy: Sezon 2 wszystkim fanom kooperacji. Jeśli lubicie wspólne przeciwstawianie się problemom, to w dynamicznie zmieniającym się świecie będzie to jeszcze większą atrakcją. Preferujący rywalizację gracze nie znajdą tutaj dla siebie zbyt wiele, jednak tytuł warto poznać chociażby ze względu na mechanikę legacy.

Kasia:

Trochę mi żal, że Pandemic to planszówka, do której nie mogę już wrócić. Mimo tego uważam, że przeżycie emocji związanych z odkrywaniem świata, a nawet z samymi zmianami dokonującymi się w grze to coś zupełnie niezwykłego. Było to dla mnie nowe, bardzo ciekawe doświadczenie i nawet pomimo kilku drobnych zastrzeżeń jestem zadowolona z naszych rozgrywek. Jeśli więc macie stałą planszówkową ekipę, z którą moglibyście się zanurzyć w ten świat, to zdecydowanie polecam!

Plusy:

  • ładne, solidne wykonanie
  • dość proste zasady podstawowe
  • możliwość eksplorowania świata gry
  • niepowtarzalne doświadczenia
  • emocje związane z zadaniami oraz odkryciami
  • nieźle działa także we dwoje…

Minusy:

  • … choć mniej jest wtedy gry nad stołem
  • podatność na syndrom lidera
  • instrukcja nie przewiduje wykorzystania gry po przejściu
  • opisy fabularne mogłyby być napisane ciekawszym, lepszym językiem
Żegnaj przygodo! 🙁

Wrażenia po zakończeniu kampanii:

Możliwe delikatne spoilery – opis zawiera opinie o poziomie trudności misji oraz nasze ogólne odczucia po rozegraniu ostatniego miesiąca.

Wiktor:

Pandemic budził we mnie raz większe, raz mniejsze emocje. Wszystko wiązało się z odkrywaniem nowych elementów i miesiącami, w których dodatkowej zawartości było więcej. Całą grę oceniam ogólnie dobrze, a nawet bardzo dobrze, jednak kolejne partie były pewną sinusoidą wrażeń. Nic w tym dziwnego, bo stając w obliczu tajemnicy chce się ją jak najszybciej poznać.

Zakończenie kampanii pozostawiło we mnie spore uczucie niedosytu i pewnego zawodu. Przez cały rok radziliśmy sobie dobrze, nie przegraliśmy żadnego miesiąca, sprawnie realizowaliśmy zadania. Grudzień okazał się jednak nieporównywalnie trudniejszy, niż wcześniejsze scenariusze. Zawaliliśmy, mimo dzielnych i pełnych poświęcenia prób. Gdy przeczytaliśmy ostatnie karty okazało się, że cały czas błędnie ocenialiśmy nasze przygotowanie do poradzenia sobie z kryzysem. Bolało to szczególnie dlatego, że przez cały ten czas gra nie dawała nam wskazówek, że idzie nam nie tak, jak powinno.

Mając okazję ponownie zagrać w Sezon 2 podszedłbym do niego nieco inaczej. Stąd też wrażenie, że być może osoby znające już pierwszą część będą radzić sobie lepiej, mając w pamięci doświadczenia z pierwszego sezonu. Nie ma jednak tego złego, bo cała przygoda – mimo niezbyt szczęśliwego dla nas zakończenia – była naprawdę warta czasu i energii.

Kasia:

Oceniając Pandemica po około siedmiu „miesiącach”, byłam przekonana, że znajdzie się on w mojej prywatnej topce. Po przejściu całości czuję jednak lekki zawód. Mam wrażenie, że końcowy scenariuszy nie spełnił do końca pokładanych w nim oczekiwań. Liczyłam na epickie zakończenie, bo w końcu nasze postaci wylały sporo potu i łez, by osiągnąć finał. Wystarczy chyba powiedzieć, że kiedy odczytaliśmy ostateczny wynik naszych zmagań pomyślałam „Jak to? Przecież tak się staraliśmy”. Myślę, że ostatecznie gra trochę zbyt brutalnie się z nami obeszła, choć moje odczucia z partii nadal pozostają jak najbardziej pozytywne. Był to bardzo przyjemnie spędzony czas, ale żałuję, że gra nie przygotowała nas lepiej na to co czekało na końcu.

Grę przekazało nam wydawnictwo Lacerta. Dziękujemy!

http://www.lacerta.pl/

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.