recenzje planszówek,  wszystkie

Hunger: The Show – recenzja

https://planszowkiwedwoje.pl/2017/08/hunger-show-recenzja.html

Hunger: The Show to gra imprezowa nawiązująca tematyką do popularnego amerykańskiego reality show „Survivor”. Grupa śmiałków trafia na bezludną wyspę, na której jej zadaniem jest przeżyć. Wszystko pod okiem wszechobecnych kamer.

Wiek: 7+

Liczba graczy: 2-6

Czas gry: około 15 minut

Wydawca: Phalanx

Tematyka: bezludna wyspa

Główna mechanika: programowanie akcji

BGG: Hungr: The Show

Grę przekazało nam wydawnictwo Phalanx.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Hunger: The Show zawiera prawie 100 kart (głównie karty postaci i akcji dla 6 graczy) i ponad 130 żetonów. W zestawue nie ma natomiast klasycznej planszy, ta została namalowana wewnątrz pudełka. To sporadycznie spotykane rozwiązanie, które przegrywa według mnie ze zwykłym kawałkiem porządnej tektury. Może jednak za tą decyzją stały inne względy, jak np. koszty produkcji? Ilustracje do gry wykonał Robert Adler, którego prace możecie kojarzyć z różnych komiksów, okładek książek czy strony dla dorosłych Boli Blog. Styl ten pasuje do planszówki o lekkiej, wakacyjnej tematyce. Szkoda nawet, że obrazków nie ma więcej. Muszę jednak wspomnieć o tym, że nasi znajomi co jakiś czas mylili obóz z plażą zagrywając złą kartę. Elementy bez problemów przetrwały liczne partie, w czasie których trzymaliśmy je w rękach i nieraz brutalnie wykładaliśmy na stół.

Kasia:

W niedużym pudełeczku jest całkiem sporo komponentów. Wyróżnikiem gry i jej zaletą są ciekawe, oryginalne grafiki. Poza solidnymi żetonami są tu jeszcze karty – dość odporne na zużycie, choć intensywne ściskanie ich w rękach i częste podnoszenie ze stołu sprawia, że warto rozważyć włożenie ich w koszulki.

Ciekawym i również rzadko spotykanym rozwiązaniem jest plansza niejako wbudowana we wnętrze pudełka. Takie rozwiązanie ma pewne plusy (pewnie pozytywny wpływ na finalną cenę), choć nie jest idealne jeśli chodzi o czytelność aktualnej sytuacji dla siedzących wokół stołu graczy.

Ocena Wiktora: 7/10

Ocena Kasi: 7/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

W końcu gra, w której nie chodzi o zbieranie punktów. Albo przynajmniej nie tylko o to. Celem zabawy jest przeżycie na wyspie i – przy okazji – skompletowanie lin i kawałków drewna do budowy tratwy. Zależnie od liczby osób biorących udział w rywalizacji na planszy dostępnych jest kilka obszarów: obóz, plaża, dżungla (od trzech osób) i góry (od czterech). Gracze otrzymują kilka kart przedstawiających wspomniane miejsca oraz postacie wykonujące różne czynności: zbierające owoce, łapiące kurczaki, poszukujące lin i drewna, kradnące oraz chroniące przed kradzieżą. W każdej z kilku rund jednocześnie zagrywa się po jednej z kart obu typów, które określają jaką akcję i gdzie będziemy wykonywać. I teraz, zależnie też od wyborów przeciwników, otrzymujemy surowce, kradniemy je innym graczom lub złodziejowi, jeśli został przyłapany na gorącym uczynku. Po rozpatrzeniu wszystkich czynności odkrywa się kartę z talii wydarzeń, które na ogół modyfikują liczbę dostępnych surowców na planszy, i w końcu karmimy naszych bohaterów. Każdy z graczy musi odrzucić żetony pożywienia (kurczaków, owoców i kokosów) o łącznej wartości czterech. Jeśli tego nie zrobi – odpada z zabawy. Rywalizacja kończy się po kilku rundach, gdy zamiast wydarzenia ze stosu zostanie pociągnięta karta końca gry.

Hunger: The Show ma całkiem sporo zasad, jak na tak niewielką pozycję. Czy może raczej mechanika gry jest tak skonstruowana, że wymagała trochę miejsca do opisania. Trzeba w końcu poświęcić kilka słów każdej możliwej kombinacji postaci. Instrukcja wyjaśnia więc, co dzieje się, gdy w jakimś miejscu spotka się np. dwóch-trzech złodziei, albo dwóch złodziei i strażnicy itd. Niby podstawową liczbą w grze jest dwójka (kradnie/dobiera się standardowo zawsze po 2 żetony), to jednak praktyka okazuje się trudniejsza. Nieraz trzeba dzielić się znaleziskami, a niektóre kombinacje postaci zmuszają do sięgnięcia po książeczkę. Zdarzało się nam to nawet po rozegraniu kilkunastu partii. Hunger zdecydowanie skorzystałby na karcie pomocy, która w prosty sposób (może za pomocą ikon?) wyjaśniałaby zależności między postaciami. Reguły nie są więc trudne, ale nie wszystkie sytuacje są w pełni jasne.

Ocena Wiktora: 6,5/10

Ocena Kasi: 6,5/10 

Rozgrywka:

Wiktor:

Dwie najbardziej zniechęcające rzeczy w Hunger: The Show to rozkładanie i chowanie elementów. Żetony trzeba potasować i rozłożyć, a po partii wcielić się w Kopciuszka oddzielającego je i przekładającego do woreczków. Wiem, wiem, występuje to w większości gier, ale od imprezowego tytułu na 15 minut oczekuję krótszego przygotowania do zabawy.

Zostawmy jednak sprawy poboczne i przejdźmy do samej rozgrywki. Nie cała plansza jest dostępna przy poszczególnej liczbie osób, lecz tylko jej część. Ma to wpływ na przebieg rywalizacji, bo we czworo jest wyraźnie najciaśniej (obóz, plaża, dżungla), wraz z piątym graczem dochodzą jeszcze góry. Jako że Hunger nastawiony jest na interakcję, to najlepiej bawiłem się walcząc o zasoby z trzema przeciwnikami. Liczba graczy nie ma jednak kluczowego wpływu na partię, czas spędzałem podobnie bez względu na wielkość towarzystwa.

Hunger: The Show to gra imprezowa, w której ważne są szczęście i intuicja. Nie liczcie więc na głębię strategiczną, bo cała zabawa wydaje się mocno przypadkowa, szczególnie w pierwszych rundach, gdy zasobów na planszy jest sporo. Nie ma wówczas żadnej pewnej metody na rozpracowanie akcji i miejsc, które wybiorą przeciwnicy. Pod tym kątem rywalizacja przypomina mi kamień, papier, nożyce na kilka osób. Niby można wyczuć przeciwnika, czy też przewidzieć jego następne ruchy na podstawie dotychczasowych, jednak raczej tylko w teorii.

Ważną cechą gry jest możliwość odpadnięcia w trakcie zabawy, jeśli pod koniec rundy nie ma się wystarczająco pożywienia. Nie lubię takiego rozwiązania w planszówkach, jednak tutaj zostało ono nieźle zaimplementowane. Całość policzono chyba na tyle solidnie, że bardzo trudno jest odpaść na samym początku gry (nigdy się to nam nie przytrafiło). Musiałoby złożyć się na to kilka czynników, jak agresja przeciwników i wyjątkowy pech. Jeśli więc kończy się przedwcześnie rywalizację, to raczej w jej dalszym etapie, kiedy odpadnięcie nie jest tak irytujące. Rundy mijają szybko i sprawnie, pechowca czeka najwyżej kilka minut oczekiwania. Ciekawym rozwiązaniem jest trochę losowy moment końca partii. Zabawa może zakończyć się gdzieś między 6-11 rundą, bo pozycja karty kończącej zabawę nie jest znana.

Hunger: The Show budzi emocje, a sednem rozgrywki jest wspomniana negatywna interakcja. Mało kiedy nasze partie kończyły się liczeniem zebranych elementów tratwy, na ogół graliśmy tak wrednie, że na końcu na wyspie pozostawał tylko jeden szczęśliwiec. Przez dużą przypadkowość i nieprzewidywalność Hunger: The Show przypomina mi trochę New Angeles (w które grałem raz). Tam również przebieg rozgrywki był pełen emocji, jednak całość pozostawiła lekki niedosyt po podliczeniu punktów. Wydawało się, że kilka godzin spędzonych przy planszy miało niewielki wpływ na finał. Tutaj na szczęście jedna partia trwa raptem kilkanaście minut.

Trzeba jeszcze wspomnieć o dodatkowym wariancie wprowadzającym zdolności postaci. Ten trochę rozczarowuje, bo wpływa głownie na liczbę otrzymywanych surowców/możliwość ich wyboru. Ponadto ikony akcji/zasobów nie zawsze naprowadzają na działanie umiejętności. Z drugiej strony korzystanie z postaci może pomóc przewidzieć ruchy przeciwników, bo osoba nastawiona na kury będzie pewnie korzystała z lokacji, w których te są jeszcze dostępne.

Kasia:

Setup gry trwa chwilę, ale niespecjalnie mi to przeszkadza (zwykle zdążyłam akurat wszystko porozkładać w czasie kiedy Wiktor tłumaczył zasady nowym graczom). Rozgrywka natomiast jest dynamiczna, a zmiennych jest bardzo dużo. Jest to taka sympatyczna karciana przerzucanka, której niewątpliwą zaletą jest spora negatywna interakcja.

Odnośnie decyzyjności w grze, to dysponujemy jedynie mocno ograniczonymi informacjami co do zasobów posiadanych przez naszych rywali (a w konsekwencji także ich możliwych planów). Trzeba do tego dodać zauważalną losowość w doborze zakrytych żetonów oraz sporą rozpiętość ich wartości. Szczególnie irytowało mnie to w przypadku elementów tratw. Nigdy nie wiadomo, czy trafimy na linę czy drewno, więc może się okazać, że ktoś z dwoma żetonami tratwy ma łącznie 2 komplety (lina+drewno), a inna osoba z trzema żetonami nie ma ani jednego kompletu. Co za tym idzie szacowanie jaki ruch najbardziej się w trakcie danej kolejki opłaci jest bardzo trudne i trzeba działać w dużej mierze na wyczucie, co czasem się sprawdza, a czasem nie.

Biorąc to wszystko pod uwagę okazuje się, że Hunger sprawia wrażenie gry chaotycznej i nieprzewidywalnej. Jest dość emocjonujący (szczególnie gdy ktoś wykradnie nam wartościowy zasób), choć mam przeświadczenie, że wygrana jest raczej dziełem przypadku.

Dzięki temu, że Hunger: The Show trwa tylko kilka tur, to nie ma obawy, że osoby którym powinie się noga i odpadną z partii zdążą się wynudzić. Generalnie nie jestem fanką odpadania w planszówkach, ale tu nie jest ono uciążliwe.

Ocena Wiktora: 5,5/10

Ocena Kasi: 5/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

We dwoje korzysta się tylko z dwóch miejsc: plaży i obozu. Wariant ten pozostawił mnie z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony konieczność rozgryzienia ruchu jednego przeciwnika pozwala na łatwiejsze jego przewidzenie. Z drugiej jednak, po pierwszych rundach korzystaliśmy już niemal jedynie ze złodziei i strażników, starając się trafić nimi w odpowiednią lokalizację.  No i przede wszystkim, Hunger: The Show nie jest planszówką, w którą chciałoby się grać we dwoje. Jak w większości imprezówek tak i tutaj liczy się wesoła, emocjonująca atmosfera przy stole, której w takim układzie zwyczajnie brakuje (a może to my jesteśmy takimi smutasami? ;)). W trybie dwuosobowym wyraźnie widać inspirację dylematem więźnia, bo najbardziej opłacalna jest kradzież, która wiąże się jednak też z dużym ryzykiem. Czy warto sięgnąć po Hunger: The Show tylko we dwoje? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Dla mnie jest to gra średnia, ale ciekawa. Pozycja, w którą chętnie zagrałem, ale nic nie ciągnie mnie do kolejnych partii z Kasią.

Kasia:

Dziwna sytuacja – wydawałoby się, że Hunger: The Show to gra raczej imprezowa, więc będzie działać tym lepie im więcej osób zasiądzie do stołu. Tymczasem to we dwoje możemy tu więcej przewidzieć, lepiej rozszyfrować przeciwnika i tym samym opierać się w większej mierze na analizie, a nie na czystym szczęściu.

Z drugiej strony sama jakoś dziwnie się czułam grając w ten tytuł tylko we dwójkę. Towarzyszyło mi uczucie, że do takiej planszówki powinno się siadać w większym gronie. Może zabrzmi to śmiesznie, ale gdyby ktoś mnie zapytał o grę imprezową na dwie osoby, to poleciłabym mu wypróbowanie Hunger: The Show.

Ocena Wiktora: 5/10

Ocena Kasi: 5,5/10  

Ocena:

Wiktor:

W Hunger: The Show nie czuć może klimatu tropikalnej plaży, wyraźnie widać jednak rywalizację o zasoby i pełną napięcia atmosferę. Gra jest ładna (chociaż styl ilustracji to rzecz gustu) i solidnie wykonana. Sama rozgrywka dostarcza emocji, nie brakuje w niej też negatywnej interakcji. Całość jest jednak mocno przypadkowa i akcje trzeba wykonywać kierując się intuicją. Tym samym Hunger to takie radosne przerzucanie kart i dobieranie żetonów, któremu jednak trochę brakuje, by przyciągnąć na dłużej. Jeśli lubicie gry imprezowe, a atmosfera przy stole liczy się dla Was bardziej niż strategia, to możecie sprawdzić ten tytuł. Miłośnicy optymalizacji i wyliczania ruchów nie znajdą w nim jednak wiele frajdy.

Kasia:

Trochę przeszkadzało mi podczas partii zamieszanie z pamiętaniem kto kiedy zabiera komu ile żetonów. Poza tym jednak zasady są dość proste, a rozgrywka dynamiczna. Jest tu sporo nieprzewidywalności, która sprawia, że jest to tytuł bardzo lekki, imprezowy, choć nie do końca w moim stylu. Podobały mi się natomiast oryginalne grafiki i fajne wykonanie. O dziwo też we dwoje gra działa pod pewnymi względami nawet lepiej niż w większym gronie.

  • Dla kogo?

Dla:  fanów imprezówek; miłośników interakcji; lubiących emocjonujące gry; szukających gry na kilkanaście minut

Przypomina nam: CVlizacje, trochę New Angeles (sic!)

Plusy:

  • ładne i porządne wydanie
  • budzi emocje
  • niezła wariacja na temat dylematu więźnia we dwoje
  • krótki czas jednej partii
  • sensownie rozwiązane odpadanie z gry…

Minusy:

  • … ale to jednak odpadanie
  • żmudne przygotowanie i chowanie gry
  • duża przypadkowość, konieczność grania na wyczucie

Grę przekazało nam wydawnictwo Phalanx. Dziękujemy!

http://www.phalanxgames.pl/

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.