recenzje planszówek,  wszystkie

The Networks – recenzja

https://planszowkiwedwoje.pl/2016/10/the-networks-recenzja.html

Własna stacja telewizyjna? Czemu nie! The Networks daje taką możliwość. Prowadząc stację będziemy decydować o opracowywanych programach, zatrudnianych gwiazdach i kontaktach reklamowych. Wieczorne pasmo seriali science fiction? Da się zrobić, o ile przeciwnicy nie podkradną nam pożądanych kart! Sport i czerpanie zysków z powiązanych z nim reklam? Również wykonalne! A czy fajne? Oceniamy w recenzji!

Wiek: 13+

Liczba graczy:1-5

Czas gry: około 60-90 minut

Wydawca: Formal Ferret Games

Tematyka: telewizja, seriale, gwiazdy

Główna mechanika: dobieranie kart z puli

Grę przekazało nam wydawnictwo Formal Ferret Games.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

The Networks od innych gier na naszej półce odróżnia nietypowa, pełna ekranów okładka. Jest ona utrzymana w odcieniach szarości, jednak nie brakuje na niej też żywych barw. Ilustracje widoczne na pudełku znajdują się też na kartach. Ich styl jest specyficzny i może razić niektórych odbiorców, jednak w grze sprawdza się dobrze – dodaje jej trochę lekkości i trafnie parodiuje niektóre znane produkcje. The Networks oprócz kilku rodzajów kart (programów, gwiazd, akcji, reklam) zawiera również 12 kartonowych planszetek, w tym po jednej dla każdego z pięciu graczy z opisem dostępnych akcji, rozłożenia elementów i prywatnym torem ułatwiającym podliczanie punktów. Pozostałe tworzą na stole planszę do śledzenia punktacji, rund i kolejności. Wszystkie są dobrze opisane i dopasowane do konkretnej liczby graczy. Nie zabrakło na nich również informacji o tym, ile kart należy rozłożyć na stole co rundę. To bardzo praktyczne! Wizualnie gra nie wywołuje efektu WOW, ale zdecydowanie ma swój styl i klimat. Mi on odpowiada.

Szare planszetki z lekkimi przebarwieniami początkowo trochę mnie zaskoczyły, ale już w czasie pierwszej partii olśniło mnie, że mają przypominać taśmę filmową. Karty w grze są dość giętkie i cienkie, ale wykonano je z porządnego materiału. Programy mają już na czarnych rewersach lekko widoczne ślady użytkowania , ale nie wykraczają one ponad normę. Gdzieś tam na kilku kartach akcji (sieci) zabrakło ikonki określającej jej użycie (natychmiastowe, jednorazowe, stałe lub na koniec gry), jednak to drobnostka, na którą nawet nie zwracaliśmy uwagi – w trakcie zabawy nie sprawiało to żadnych problemów.

Kasia:

Przy pierwszym kontakcie z The Networks pomyślałam, że gra wygląda dość „biednie”. Kiedy jednak już wypchnęłam wszystkie komponenty z wyprasek i ukazał mi się całościowy obraz, stwierdziłam, że owszem, ma ona specyficzny styl (zwłaszcza grafiki są dość nietypowe), jednak wygląd ten jest spójny i łączy go zamysł na takie lekko kiczowate, zabawne wykonanie. Elementem, który jednak nie do końca do mnie przemawia są karty wprowadzające akcje, ponieważ uważam je za zbyt napakowane nie zawsze potrzebnymi symbolami, a jednocześnie za dość toporne i nieciekawe graficznie. Mogłabym się również przyczepić do niezbyt dobrego dopasowania kolorystycznego jednego zestawu drewnianych znaczników, do fioletowego koloru planszetki gracza, choć to już raczej sprawa kosmetyczna.

Sądzę, że The Networks ma wyraźny, indywidualny styl, który może spotkać się z bardzo różnym odbiorem, zależnie od preferencji graczy. Ja uważam go za ciekawą odmianę, a dodatkowo cenię grę za porządne wykonanie.

Ocena Wiktora: 8/10

Ocena Kasi: 7/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

The Networks trwa 5 rund, w których gracze wykonują po jednej akcji aż do spasowania przez wszystkich. Jak widzicie na zdjęciach wokół toru punktacji rozłożone są karty programów, reklam, gwiazd i akcji (sieci). Przygotowuje się je co rundę zgodnie z informacją na planszetce. Główną akcją jest dobranie karty jednego rodzaju oraz opłacenie jej kosztu:

  • programu (przydzielenie go do konkretnej godziny: 20, 21 lub 22, dodanie reklam/gwiazd i zastąpienie nim starego, jeśli to konieczne)
  • gwiazdy (i umieszczenie jej obok swojej planszetki)
  • reklamy (otrzymanie pieniędzy i umieszczenie reklamy obok planszetki)
  • sieci (darmowe)

Poza tym można jeszcze dołożyć reklamę lub gwiazdę do istniejącego programu oraz spasować, co wiąże się z otrzymaniem gotówki albo widzów. Na koniec rundy wszyscy gracze sprawdzają swoje dochody i wydatki oraz podliczają punkty z programów – aktywnych i tych, które trafiły do powtórek. Ostatnim krokiem jest „postarzenie” wszystkich programów (oznaczane kostką na ich kartach), co często ma wpływ na widownię.

Mimo że instrukcja liczy aż 19 stron i zawiera sporo tekstu, to same zasady nie są skomplikowane. Po ich poznaniu sporadycznie wracaliśmy do książeczki aby upewnić się jak przebiega zakończenie rundy lub by rzucić okiem na wyjaśnienia kart akcji zawarte na ostatnich stronach. Grę bez problemu tłumaczyliśmy nieznającym jej planszówkowiczom, którzy nie mieli większych problemów podczas zabawy. Jest więc przystępna.

Kasia:

Zasady The Networks są intuicyjne, można łatwo i szybko je przyswoić. Co ważne, nawet dość ograniczona znajomość języka angielskiego nie powinna być przeszkodą w dobrej zabawie. Wszystkie karty na stole są bowiem odkryte, więc nieznajomość języka Szekspira może być co najwyżej przeszkodą do samodzielnego odkrywania przedstawionych na nich nawiązań.

Bardzo podoba mi się, że na planszetkach graczy są wyszczególnione możliwe do wykonania akcje, a na głównym torze punktacji podano liczbę kart, jakie należy rozdać w poszczególnych etapach gry. To duże ułatwienie i miły ukłon w stronę graczy.

Ocena Wiktora: 8,5/10

Ocena Kasi: 8/10 

Rozgrywka:

Wiktor:

The Networks jest planszówką, która zyskiwała w moich oczach z każdą partią. I to bynajmniej nie dlatego, że jest to ciężki i wymagający dobrego poznania tytuł. Gra ma przystępne zasady, rozsądny czas trwania i jest dość płynna. Po prostu kolejne partie wciągały mnie coraz bardziej w telewizyjny klimat i samą mechanikę. Uwaga – gra wymaga znajomości angielskiego.

Dobieranie kart z puli brzmi dość banalnie, jednak liczba decyzji w The Networks już taka nie jest. Przede wszystkim programy telewizyjne mają swoje „ulubione” godziny, w których zapewniają większą liczbę widzów w pierwszym sezonie, co często jest obiektem rywalizacji. Ponadto w pierwszych dwóch rundach popyt na nie przewyższa podać, co rodzi fajną konkurencję i wyścig o to, kto zgarnie bardziej potrzebny czy lepiej punktujący serial. Zapędy graczy hamują nieco wymagania umieszczone na kartach – by móc zakupić niektóre pozycje trzeba dysponować gwiazdami lub reklamami. Te natomiast również mają swoje preferencje dotyczące gatunku programu czy jego godziny. Wszystko to sprawia, że The Networks angażuje i jest emocjonujące, a podejmowane decyzje mają duże znaczenie.

Trochę pozytywnego zamieszania wprowadzają do zabawy karty akcji, pozwalające np. na dodatkowe zyski czy umożliwiające zgarnięcie kilku dodatkowych punktów na koniec rozgrywki. W talii znajdują się trzy typy kart – zwykłe, zaawansowane (A) oraz wprowadzające interakcję (I). W zależności od stopnia ogrania i preferencji można bawić się ze wszystkimi lub jedynie częścią z nich (np. odrzucając te oznaczone literką „I”). W tym ostatnim przypadku gra będzie miała pokojowy przebieg, bez możliwości przeszkadzania sobie, co pewnie spodoba się części planszówkowiczów. Sami jednak wolimy bardziej emocjonującą i złośliwą opcję.

Gil Hova wprowadził kilka fajnych rozwiązań dotyczących samych programów. Jako że planszetki skupiają się na trzech godzinach (20, 21, 22), to w jednej chwili można posiadać jedynie trzy aktywne seriale. Wszystkie nowo zakupione zastępują więc te aktualnie lecące w naszej stacji, które jednak nie znikają całkowicie i do końca rundy trafiają do powtórek. Wówczas zapunktują jeszcze raz (mniej niż normalnie) i trafią do archiwów. Tam będą liczyły się (wraz ze wszystkimi pozostałymi programami naszej stacji) jako ikonki gatunków i dadzą nam dodatkowy bonus gdy zbierzemy 3 lub 5 takich samych. Wszystko jest spójne tematycznie i przede wszystkim dobrze rozwiązane pod kątem mechaniki.

W The Networks bardzo podoba mi się umiarkowana losowość. Dzięki niej w każdej rundzie można sporo wyliczyć, a strategię mogą pokrzyżować jedynie wybory przeciwników, jako że wszyscy wybierają z ogólnodostępnych, wyłożonych kart. Nie da się jednak z pewnością przewidzieć jakie programy pojawią się w następnym sezonie, co sprawia że każda runda jest równie ciekawa. Programy dodatkowo podzielone są na trzy talie i wraz z postępem gry na stole pojawiają się te coraz silniejsze i lepiej punktujące. Dzięki temu, mimo że początkowo wyniki potrafią różnić się dość znacznie, w ostatnich rundach wyraźnie się do siebie zbliżają. To jak będą wyglądały na koniec partii zależy głównie od samych graczy. Jako że każdą rundę zaczyna zawsze osoba z najmniejszą liczbą punktów, to mechanizm ten pozwala jej na lekkie nadrobienie strat.

Zaletą tej planszówki jest na pewno jej płynność. Niektóre akcje wymagają chwili zastanowienia, ale nie zdarzają się tutaj raczej dłuższe przestoje. W gronie kilku osób The Networks sprawdza się bardzo fajnie. Gra bawi, ale i wymaga trochę skupienia. Według mnie poziom jej ciężkości jest niemal idealny. The Networks dobrze wypada przy trzech graczach, jednak we czwórkę jest chyba najweselej i najbardziej emocjonująco. Grając w pełnym składzie możecie nie pomieścić się na stole, bo jednak mechanika dobierania kart z puli wymaga trochę miejsca. Warto wspomnieć, że planszówka oferuje też tryb zabawy dla jednego gracza.

Przy The Networks bawiłem się bardzo dobrze, zarówno kombinując jak uzbierać największą liczbę punktów, jak i po prostu kupując ciekawe programy i grając na luzie. Wady? Śledzenie kolejności graczy jest trochę nieintuicyjne. Przyzwyczajeni do grania według wskazówek zegara, musieliśmy pilnować się, by zerkać na żetony i nie wpaść w znany z innych tytułów rytm.

Kasia:

Jest to gra wagi średniej, nie męczy, sprawia wrażenie raczej luźnej, choć oczywiście jest w niej niejedna okazja by coś przeliczyć i dokonać właściwych wyborów. Dzięki temu można potraktować ją jako główną rozrywkę wieczoru, ale i wyciągnąć po niej na stół coś „cięższego”.

Każda partia była dla mnie przyjemna, choć zdecydowanie zabawniej jest
zwykle na początku rozgrywki. Pod koniec gra staje się trochę mniej
emocjonująca, ponieważ wszyscy zaczynają intensywniej kalkulować dostępne
opcje, aby zwiększyć swoje szanse na wygraną.

Interakcja pojawia się podczas rozgrywek głównie poprzez podbieranie sobie najlepszych seriali czy gwiazd, choć jest również trochę kart pozwalających od czasu do czasu zastosować jakieś wredne zagranie wobec przeciwników. W tej grze mimo wszystko jednak bardziej skupiamy się na sensownym planowaniu własnych poczynań, a możliwość wpłynięcia na rywali jest jedynie przyjemnym dodatkiem, gdyż można wygrać nawet przy absolutnie pokojowym nastawieniu.

Nie da się tu wszystkiego wyliczyć, ponieważ mimo wszystko karty pojawiają się losowo. Największe znaczenie ma to w przypadku seriali. Może się zdarzyć, że zapragniemy mieć na swoim kanale kilka programów dokumentalnych, a te akurat się nie pojawią. Trzeba więc być elastycznym i pogodzić się z faktem, że los może odrobinę zweryfikować nasze plany.

Czasem zmienna kolejność tur graczy potrafi wprowadzić trochę chaosu przy stole, ponieważ większość graczy jest przyzwyczajona do standardowych rozwiązań.

Ocena Wiktora: 8/10

Ocena Kasi: 7,5/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

W partiach we dwoje należy odrzucić z gry wszystkie karty przeznaczone wyłącznie dla 4-5 osób oraz te zawierające dodatkową interakcję. Są one dobrze oznaczone i przebiega to dość sprawnie. By rozgrywki dwuosobowe nie były zbyt łatwe i monotonne zastosowano tutaj ciekawe rozwiązanie z usuwaniem kart z puli. Jest ono połączone z kolejnością tury, którą śledzi się na mającym trzy pola torze. Gdy znacznik jednego z graczy przekroczy wskazane miejsce, dobiera się jedną kartę akcji i patrzy na dolne ikonki. Wskazują one, jakiego typu karty należy odrzucić ze stołu. Dzięki temu udało się odwzorować tę nieprzewidywalność, którą w większym gronie zapewniali dodatkowi gracze. Ciągłe przesuwanie znaczników jest jednak trochę drażniące.

Jako że w grze dwuosobowej brakuje kart z interakcją, to cała zabawa jest trochę spokojniejsza i mniej emocjonująca. Wiecie już, że preferuję tryb, w którym mogę poprzeszkadzać przeciwnikom, no a tego tutaj brakuje. Rozwiązania do gry we dwoje zostały przemyślane i działają, jednak bardziej podobały mi się partie w większym gronie.

Kasia:

Gra dostosowuje się do liczby graczy, głównie poprzez zmienną liczebność dostępnych gwiazd czy reklam, ale w mojej ocenie traci ona część swego uroku jeśli siadamy do stołu tylko we dwójkę. Mechanicznie wszystko działa tu bardzo dobrze, jednak emocje towarzyszące rozgrywce są odrobinę mniejsze. W mniejszym gronie w grze rzadziej pojawiają się karty akcji, a i konkurencja o programy czy celebrytów wydaje się bardziej ograniczona, gdyż kolejka częściej do nas wraca, więc jeśli rywal nie potrzebuje tego co my, to jest duża szansa, że uda nam się to zdobyć.

Jeśli chodzi o moje preferencje, to najprzyjemniej grało mi się w The Networks we czwórkę oraz we trójkę.

Ocena Wiktora: 6/10

Ocena Kasi: 6,5/10  

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Gra ma świetną tematykę! Jako fan popkultury i fantastyki czułem się świetnie mogąc wcielić się w szefa stacji telewizyjnej! The Networks serwuje zresztą sporo smaczków i nawiązań do znanych hitów telewizyjnych. Mamy więc popularne seriale i programy, ale też gwiazdy, które można przypisać do ich rzeczywistych odpowiedników. Jestem przekonany, że Amerykanie znajdą o wiele więcej nawiązań niż ja, ale i tak nie miałem na co narzekać. Nie raz i nie dwa na twarz wstępował mi uśmiech, gdy na stole pojawiały się znane i lubiane produkcje.

W grze nie ma wstawek fabularnych, ale doskonale radzi sobie ona bez nich. Mechanika jest spójna z tematyką, nazwy kart i odniesienia do rzeczywistości są dobrze dobrane. Jak na grę euro temat został odzwierciedlony bardzo dobrze i powinien zadowolić wielu serialomaniaków ;).

Kasia:

The Networks to z pewnością prawdziwa uczta dla fanów amerykańskiej telewizji, a w szczególności seriali zza oceanu. W grze znajduje się bowiem bardzo dużo odniesień do znanych produkcji czy postaci, a ich rozszyfrowywanie jest przyjemne i zwyczajnie zabawne. Sam temat jest też dobrze oddany w warstwie mechanicznej gry – jak choćby planowanie emisji w konkretnych godzinach, a także to, że seriale, tak jak w prawdziwej telewizji, mają kolejne sezony, niektóre stają się z czasem coraz gorsze, lub też przyciągają największą widownię np. dopiero w trzecim sezonie. Niektóre są niskobudżetowe, a inne (np. te z efektami specjalnymi) wymagają regularnego ponoszenia kosztów. Także obsadzenie w danej produkcji lubianej gwiazdy lub wyemitowanie odpowiedniej „zajawki” podnosi oglądalność. Uważam, że te wszystkie rozwiązania bardzo fajnie i w naturalny sposób pasują do gry, a atrakcyjności dodaje też fakt, że sam temat jest raczej rzadko eksploatowany w grach planszowych, przez co zyskuje na atrakcyjności.

Ocena Wiktora: 7,5/10

Ocena Kasi: 8/10 

Podsumowanie:

Wiktor:

The Networks ma swój specyficzny, ale według mnie bardzo udany i dobrze dobrany styl graficzny, jest też solidnie wykonane. Drobny błąd na kilku kartach w ogóle nie ma przełożenia na rozgrywkę, jest po prostu niezauważalny. Gra mimo obszernej instrukcji ma proste i dobrze przedstawione reguły, które łatwo się tłumaczy innym osobom. Mechanicznie nie mogę jej niczego zarzucić, widać że autor zastosował przemyślane rozwiązania, które sprawdzają się bardzo dobrze. To tytuł ze średniej półki ciężkości, ze świetnie dobranym poziomem losowości i strategii. Gra gorzej sprawdza się we dwoje, jednak nadal pozwala na przyjemną zabawę. Pełnię mocy pokazuje natomiast w większym gronie. W skrócie: fajna gra!

Kasia:

Podoba mi się mechanika The Networks, płynnie działająca i bardzo sensowna, także przez udane powiązanie jej z oryginalnym tematem. Być może nie każdy doceni specyficzny styl rysunków na karatach, jednak już wykonanie stoi na wysokim poziomie. Nie mogę grze także nic zarzucić w kwestii zasad, które należy pochwalić za ich intuicyjność.

Ocena:

Wiktor:

The Networks nie zachwyciło mnie po pierwszych dwuosobowych partiach, ale zaczęło mi się podobać po kolejnych, rozegranych w kilka osób. Gra ma świetny temat, masę zabawnych nawiązań i bardzo dobrze działającą, przemyślaną i sprawiającą frajdę mechanikę. Jest też dość regrywalna, o co dbają karty, których tutaj nie brakuje. Co tu dużo pisać, The Networks to bardzo sympatyczna gra! Śmiało mogę ją Wam polecić, szczególnie jeśli lubicie amerykańską telewizję i grywacie w gronie 3+ osób. Bawi i angażuje przez całe swoje 60-90 minut!

Kasia:

Ta planszówka łączy ciekawe rozwiązania z niecodziennym tematem i wychodzi na tym bardzo dobrze. Tworzenie własnej telewizji w The Networks to dobra zabawa, do której najlepiej siadać w większym gronie. Polecam! 🙂

  • Dla kogo?

Dla: średnio zaawansowanych i doświadczonych graczy; fanów seriali i amerykańskiej telewizji; lubiących wybór, czy zagrają z interakcją czy bez; miłośników średniej ciężkości gier euro;

Plusy:

  • łatwe do przyswojenia zasady
  • świetna tematyka
  • porządne wykonanie 
  • ciekawe nawiązania do amerykańskiej telewizji
  • powiązanie tematu z mechaniką
  • oryginalna oprawa graficzna

Minusy:

  • mniejsze emocje pod koniec rozgrywki [K.]
  • słabsza na 2 osoby
  • nieciekawe wizualnie karty akcji

Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo Formal Ferret Games. Dziękujemy!

https://gil.hova.net/

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.