recenzje planszówek,  wszystkie

Terraformacja Marsa (Rebel) – recenzja

Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do
jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate
jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska.

Stanisław Lem, Solaris

Wyścig na Marsa wygrało wydawnictwo Rebel, które jako pierwsze wetknęło swoją flagę w powierzchnię tej nieprzyjaznej planety. W planszówkach jednak, w przeciwieństwie do podbojów kosmosu, liczy się nie tylko czas, ale też jakość. Nie wystarczy Marsa zdobyć, trzeba go też sterraformować i utrzymać. Czy się udało?

Wiek: 12+
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: około 90-120 minut
Wydawca: REBEL.pl
Tematyka: terraformacja Marsa
Główna mechanika: zarządzanie ręką
Dla: średnio zaawansowanych i doświadczonych graczy;
miłośników budowania silniczków; wszystkich lubiących dobre gry!

Grę przekazało nam wydawnictwo REBEL.

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

O pierwszych wrażeniach po rozpakowaniu Terraformacji Marsa pisaliśmy już w jej unboxingu. Po spędzeniu ponad 20 godzin przy planszy nadal uważam, że gra wygląda dobrze. Ikony są czytelne i zrozumiałe, ich rozmieszczenie na kartach sprawdza się w trakcie zabawy, pozwalając na szybkie oszacowanie siły i przydatności danego projektu. Nie przeszkadza mi też kolorystyka gry ani tym bardziej ilustracje, na które składają się zdjęcia, rysunki i grafiki. Tylko jedna fotka jest wybitnie kiepska. Gra zbiera jednak mieszane opinie na temat swojego wyglądu, a wśród nich pojawiają się też głosy bardzo krytyczne. Nie będę więc na siłę przekonywał Was, że Terraformacja musi podobać się każdemu – rzućcie okiem na zdjęcia w obu wpisach i osądźcie sami.

Wśród ponad 200 kart trafiło się dosłownie kilka zawierających drobne błędy. Tu zawieruszył się niepotrzebny minus, tam opis nie zgadza się z ikonami… Jest tego na szczęście niewiele, a porównanie oznaczeń z opisem na ogół rozwiewa wątpliwości. W ogólnym rozrachunku wpadki te nie przekładają się więc na rozgrywkę. Całe szczęście!

Ponarzekać muszę jednak na planszetki graczy wykorzystywane do oznaczania produkcji i przechowywania zasobów. Są one wykonane z cienkiego kartonu, co nie przeszkadzałoby mi, gdyby nie to, że… przez to bardzo łatwo je poruszyć i przesunąć bądź strącić z nich lekkie plastikowe znaczniki. Ani razu nie było to coś nie do odwrócenia (na ogół każdy ogarnia swoje poziomy produkcji), jednak grubsze planszetki i cięższe znaczniki mogłyby rozwiązać ten problem.

Nie ukrywam, że w Terraformacji Marsa podoba mi się też jej cena. Grę mającą masę kart, plastikowych kosteczek (notabene bardzo ładnych, chociaż powoli zaczyna być widać na nich lekkie ślady użytkowania), sporo żetonów i planszę można kupić za niewielkie, jak na jej zawartość pieniądze. Biorąc to wszystko pod uwagę wystawiam jej siódemkę z lekkim minusem, lecz jeśli odrzuci Was szata graficzna, to pewnie sami obniżycie tę ocenę. Nie skreślajcie jednak od razu całej planszówki! Dlaczego? O tym w rozgrywce!

Kasia:

Rzeczą, na której ląduje wzrok każdego, kto pierwszy raz widzi Terraformację są niezwykłe metaliczne kosteczki, czyli uniwersalne zasoby gry. W czasie rozgrywek są one intensywnie użytkowane i po kilku grach zaczynają się delikatnie wycierać na krawędziach. Nie rzuca się to specjalnie w oczy, a ja mam nadzieję, że proces ten nie będzie się zbyt szybko pogłębiał.

I choć w Terraformacji jest klika ładnych elementów, to całościowo gra nie każdemu się spodoba, ze względu na dość toporną grafikę oraz lekkie pomieszanie stylów. Mnie początkowo najbardziej raziły planszetki graczy, choć podczas rozgrywek szybko przyzwyczaiłam się do nich, gdyż są całkiem czytelne. Jedyne co mogę im z całym przekonaniem zarzucić, to niezbyt praktyczny sposób oznaczania poziomów produkcji (wystarczy lekkie szturchnięcie i wszystko zaczyna się przemieszczać po planszetce). Co do kart, to poza kilkoma pojedynczymi przypadkami, gdzie obrazki są bardzo kiepskiej jakości, nie mam właściwie żadnych zarzutów. Większość grafik (lub zdjęć) dobrze oddaje temat i jest przyjemna w odbiorze, a sam projekt kart sprawia, że są czytelne i łatwe w „obsłudze”. Pomimo, że są one również dość porządne, to dużo czasu spędzają w naszych dłoniach, warto więc pomyśleć o odpowiednich koszulkach.

Główna plansza generalnie raczej mi się podoba, zwłaszcza to, że powierzchnię Marsa odzwierciedlono dość dokładnie, zachowując autentyczne nazwy miejsc. Może odrobinę przytłumiłabym wyraziste kolory oznaczeń umieszczonych dookoła planety, choć nie jest to coś, co mocno by mnie raziło.

Ocena Wiktora: 7-/10
Ocena Kasi: 7/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Terraformacja Marsa opiera się głównie na zagrywaniu projektów z ręki oraz zarządzaniu zasobami w taki sposób, by zbudować z kart jak najlepiej działający silniczek. W grze występują trzy rodzaje projektów. Część z nich jest jednorazowa i po zagraniu trafia na prywatny stos kart odrzuconych, niektóre zostają na stole by odnosić się do ich oznaczeń, a jeszcze inne posiadają akcje oraz efekty, z których po zakupieniu kart będziemy korzystać przez całą zabawę.

Celem gry jest pełna terraformacja Marsa, czyli doprowadzenie planety do stanu używalności, który symbolizują trzy wskaźniki globalne: poziom tlenu, temperatura oraz liczba oceanów. W trakcie zabawy należy skupiać się nie tylko na kartach, ale też sytuacji na planszy, która pod koniec ma przełożenie na punkty zwycięstwa. To z grubsza tyle, streszczanie instrukcji chyba nie ma sensu, tym bardziej że jest ona dostępna w sieci w formacie .pdf (link).

Terraformację nowym graczom tłumaczyłem łącznie cztery razy i za każdym zajmowało mi to trochę czasu. Nic dziwnego, ma ona w końcu sporo elementów, a lubię je zawsze najpierw opisać. Zasady zabawy są jednak przejrzyste i łatwe do przyswojenia. Po ich poznaniu wystarczy tylko chwycić za karty i można zaczynać zabawę. Osoby poznające Terraformację będą pewnie korzystały z opisów (brawa za zmieszczenie ich obok ikonek), jednak już po 2-3 partiach wystarczy jeden rzut oka na kartę, a jej symbolika wyjaśni wszystko. Jest dobrze!

Instrukcja gry jest niezła, z jednym wyjątkiem – niezbyt dobrze opisuje poziomy startowej produkcji. Wyjaśniam więc, że w trybie zwykłym zaczyna się z jednym punktem produkcji każdego z zasobów, a w erze korporacyjnej na starcie znaczniki znajdują się na zerze (jest więc trudniej). Dodatkowo kiepsko sformułowano zapis dotyczący wymagań, który w zasadach mówi o temperaturze/poziomie tlenu niższym/wyższym niż podany na karcie, gdy w rzeczywistości chodzi o niższy/wyższy i równy. Na szczęście zapis na kartach jest poprawny.

Kasia:

Terraformacja Marsa jest dość dużą pozycją, więc spodziewałam się, że będę potrzebowała sporo czasu na przyswojenie jej zasad. I choć ich „opowiedzenie” nowemu graczowi faktycznie zajmuje dłuższą chwilę, to okazuje się, że trudność tej planszówki nie leży w skomplikowaniu reguł, ale umiejętnym wykorzystaniu możliwości oferowanych prze karty. W gruncie rzeczy zasady są więc łatwe do zapamiętania, a większość spraw działa intuicyjnie lub jest wyjaśniona na samych kartach lub pomocach dla graczy. Trochę szkoda, że tych ostatnich są tylko dwa komplety, gdyż w pierwszych rozgrywkach warto mieć je w zasięgu wzroku.

Ocena Wiktora: 7/10
Ocena Kasi: 8/10

Rozgrywka:

Wiktor:

Terraformacja opiera się głównie na budowaniu silniczków z kart, czyli takich ich kombinacji, które pozwolą na zdobywanie potrzebnych surowców, punktów zwycięstwa i umożliwią wydajniejsze przekształcanie Marsa. Strategii i możliwości jest tutaj co niemiara, począwszy od zbierania zwierząt czy mikrobów, poprzez inwestowanie w miasta oraz lasy na planszy lub fundowanie nagród i tytułów, aż do zbierania konkretnych symboli na zagrywanych kartach. Żadna z nich nie jest oczywista, żadna też nie gwarantuje zwycięstwa, dlatego najrozsądniejszą (i często jedyną) opcją jest połączenie kilku płaszczyzn tak, by uzyskać jak najlepszy wynik.

W grze występuje sześć rodzajów zasobów podstawowych (oraz kilka wprowadzanych przez karty). Najważniejszym z nich są megakredyty, czy pieniądze. To za nie kupuje się i wykłada na stół karty projektów, to one pozwalają na budowanie miast i sadzenie lasów. Stal oraz tytan mogą być wykorzystywane do płacenia za część projektów z odpowiednimi symbolami, podczas gdy roślinność i ciepło pozwalają terraformować planetę poprzez sadzenie lasów oraz podnoszenie temperatury. Energia jest najbardziej nietypowym dobrem, które wykorzystywane jest do aktywacji części akcji z kart, a z końcem tury zamienia się w ciepło. Sześć rodzajów zasobów urozmaica grę, jednak jej nie przytłacza. Działanie każdego z nich jest jasne i na ogół nie sprawia problemów nawet podczas partii z nowymi osobami.

Mars oferuje nie tylko różne ścieżki do zwycięstwa, ale też ponad 200 kart projektów oraz kilkanaście dostępnych korporacji. To wszystko wpływa na ogromną regrywalność tytułu. Każda partia budzi apetyt na kolejną, na spróbowanie czegoś nowego, na rewanż. Dzięki temu Terraformacja jest dla mnie wciąż tak samo świeża i zachęcająca, jak po pierwszej rozgrywce.

W Terraformacji Marsa występuje niewielka losowość polegająca na doborze kart, spośród których wybiera się te do zakupu i tym samym wzięcia na rękę. Pozwala to na kontrolę nad posiadanymi projektami, bo przecież nie jesteśmy zmuszani do zakupu niepotrzebnych lub niechcianych. Graczom zaawansowanym zaproponowano tryb draftu (selekcji kart). To rozwiązanie z miejsca stało się u nas czymś obowiązkowym, ponieważ pozwala na lepsze zaplanowanie własnej strategii. Dzięki tej opcji możecie zadecydować, czy wolicie zdać się na los, czy też mieć większą kontrolę nad dostępnymi do wyboru kartami. Oba warianty sprawdzają się dobrze, jednak ja w takiej zabawie stawiam na większą kontrolę i draft.

Wcześniej pisałem, że planszówka oferuje dwa tryby rozgrywki – podstawowy i zaawansowany. To nie do końca prawda, ponieważ są to właściwie trzy warianty, do których możemy dowolnie dorzucać wspomniany przed chwilą draft.

  • Dla osób zupełnie nieobeznanych z Terraformacją przygotowano korporacje dla początkujących, które oferują wszystkim równy start i zapewniają aż dziesięć darmowych kart na rozpoczęcie rozgrywki. To dobre rozwiązanie jeśli nie jesteście pewni swoich sił i chcecie na spokojnie poznać grę. Nadaje się na sytuacje, gdy wszyscy siadają do Terraformacji po raz pierwszy.
  • Drugim stopniem zaawansowania są już indywidualne firmy z różnymi warunkami początkowymi oraz konieczność kupna swoich startowych projektów. Tryb ten łączy w sobie sporą decyzyjność wraz z krótszym czasem zabawy (do 2 godzin).
  • Tym co terraformatorzy lubią najbardziej jest jednak dłuższy wariant ery korporacyjnej wprowadzający dodatkowe karty projektów i wydłużający dość znacznie zabawę. Rozpoczynamy w nim z zerową produkcją, więc jedna partia trwa już nie dwie, ale trzy godziny. Jest on jednak naprawdę świetny i daje niemal pełną kontrolę nad tym, w co będziemy inwestować i jak rozwiniemy naszą firmę.

W grze występuje niewiele negatywnej interakcji. Niektóre karty pozwalają na zmniejszenie produkcji przeciwnika lub też usunięcie mu zasobów. Zdecydowanie więcej wrednych zagrań wprowadza era korporacyjna, jednak są one dodatkiem, a nie głównym celem zabawy. Poziom interakcji idealnie pasuje do typu rozgrywki, pozwalając czasami przeszkodzić, ale nie rujnując na ogół misternie przygotowywanych planów.

Terraformacja Marsa – zależnie od wybranego wariantu – trwa 2 lub 3 godziny. Nie jest to więc szybka i krótka gra, jednak trzeba jej przyznać, że niemal wzorcowo trzyma się górnych widełek czasu zabawy. Wszystko za sprawą warunków zakończenia gry, które zawsze pozostają takie same – trzeba po prostu sterraformować Czerwoną Planetę. W większym gronie proces ten postępuje zdecydowanie szybciej niż we dwoje, więc balansuje tym samym czas poświęcany na zastanawianie się i planowanie przez innych graczy. Tym samym Terraformacja Marsa bardzo fajnie się skaluje!

Godziny na Marsie to świetnie spędzony czas! Gra angażuje i pochłania bez reszty. Do każdej kolejnej partii siadam z ogromną ochotą i nie sądzę, by szybko mi ona przeszła. Pod kątem rozgrywki nie jestem w stanie Terraformacji niczego zarzucić.

Kasia:

Podoba mi się jak Terraformacja Marsa rozkręca się w trakcie każdej partii. Na początku nie za wiele jesteśmy w stanie zrobić, ale pod koniec rozgrywki spokojnie udaje się wykonać nawet kilkanaście akcji, w których niejednokrotnie wykorzystujemy synergię zagranych kart. Daje to dużą satysfakcję oraz może przynieść sporo punktów. To właśnie ta ogromna różnorodność kart oraz zachodzących między mini powiązań sprawiają, że gra się nie nudzi i pozwala wypróbowywać coraz to nowe ścieżki do zwycięstwa.

Istotne jest również, że Terraformacja bardzo dobrze się skaluje oraz daje możliwość dopasowywania gry do swoich potrzeb – można grać w wariant podstawowy lub korporacyjny, z draftem lub bez niego. Przy tym każdy z trybów jest do końca przemyślany i wyważony. Jeśli chodzi o moje preferencje, to najbardziej podobały mi się rozgrywki korporacyjne, kiedy wybrana firma lekko ukierunkowywała moje działania. Muszę przy tym zaznaczyć, że w żadnym razie nie determinuje to konkretnej ścieżki rozwoju. Zwykle niezbędne jest oprócz np. sadzenia lasów dzięki korporacji Ecoline, także inwestowanie w dodatkowy mechanizm punktujący.

Dzięki dostępowi do dość dużej liczby kart (które są tu jedynym elementem losowym), mamy możliwość kontrolowania przebiegu rozgrywki. Z tego, co dostajemy na rękę zawsze uda się wyłowić coś cennego. Czasem zdarzy się, że plany pokrzyżują nam konkurenci, choć to raczej sporadyczne sytuacje i z reguły nie przekreślają one szans na zwycięstwo, gdyż czasu na odbicie się po potknięciu jest sporo.

Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 9,5/10

Gra we dwoje:

Wiktor:

Zasady dwuosobowej Terraformacji nie różnią się niemal od tych standardowych. Jedynym wyjątkiem jest punktowanie za nagrody, w którym nie przyznaje się punktów za drugie miejsce.

Siadając do planszy z jednym przeciwnikiem ma się dużo większą kontrolę nad całą partią. Po pierwsze łatwiej regulować tempo terraformacji, które w takim układzie zależy od każdego w równym stopniu. Prościej też wybiera się karty w drafcie, gdyż istnieje pewność, że połowa z początkowo dobranych czterech znajdzie się na koniec wśród tych do kupienia. Z drugiej strony czasami staniemy przed trudnymi decyzjami – wziąć kartę dla siebie, czy zabrać tę korzystną dla przeciwnika. Wymusza to na obu graczach dodatkową interakcję.

Terraformacja Marsa jest planszówką, do której chętnie siądę w każdym układzie (poza grą solo, bo to nie dla mnie)! Brawa dla autora! Udało mu się stworzyć nie tylko świetną grę dla kilku osób, ale też rewelacyjnie sprawdzającą się we dwoje!

Kasia:

Moje odczucia z gry w takim składzie są właściwie identyczne jak te z partii wieloosobowych. Faktem jest, że we dwoje każdy z graczy ma nieco większy udział w terraformowaniu – przede wszystkim zagrywa się więcej kart, bo cały trud doprowadzenia planety do pożądanego stanu rozkłada się tylko na dwójkę. Tym bardziej istotne jest więc planowanie długoterminowe oraz odpowiednie wyważanie swoich decyzji co do tego, jakie karty wybierać podczas draftu (tak, by nie dać przeciwnikowi tych najpotrzebniejszych). Sam draft też wygląda odrobinę inaczej niż np. przy czterech graczach, ponieważ tutaj karty do nas powracają (z każdej czwórki dostajemy więc dwie, a nie tylko jedną). Poza tym jednak nie odnotowałam istotnych różnic wobec rozgrywek z liczniejszym towarzystwem. Jedynym problemem może być sytuacja, kiedy jeden z rywali potrafi zdecydowanie lepiej kombinować i zauważa powiązania między kartami. Po kilku rozgrywkach i nabraniu odrobiny wprawy szanse powinny się jednak wyrównać.

Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 9,5/10

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Terraformacja Marsa nie oferuje żadnej fabularnej przygody, pełnej niesamowitych stworów oraz niespodziewanych zwrotów akcji. To gra, która skupia się na temacie tworzenia z zimnej, nieprzyjaznej planety miejsca do życia dla ludzi. Jacob Fryxelius podszedł do tematu bardzo poważnie. Karty w grze przedstawiają bardziej (lub mniej) naukowe projekty, z których każdy ma swoje umocowanie nie tylko w realnym świecie, ale też w mechanice Terraformacji. Już sama plansza planety buduje tutaj klimat pozwalając zdobywać dodatkowe metale w górach i roślinność w okolicach cieplejszego równika.

Gra faktycznie pozwala wczuć się w rolę CEO wielkiej korporacji, zajmującego się nadzorowaniem procesu terraformacji, zmieniając trochę styl zabawy w zależności do tego jaką firmą przyszło nam kierować. Także sama kosmiczna tematyka, skupiająca się na rozpalającej ostatnio wyobraźnię planecie sprawdza się tutaj bardzo dobrze. Jak na euro polegające na budowaniu silniczków odczuwam tutaj naprawdę sporo klimatu. Brawa, po raz kolejny!

Kasia:

Jeśli wziąć pod uwagę, że w ciągu kilku ostatnich tygodni przeczytałam dwie książki z Marsem w tytule, w tym jedną bezpośrednio opowiadającą o terraformacji tej planety, to temat ten świetnie wstrzelił się w moje zainteresowania. Zresztą generalnie klimaty kosmiczne są mi bliskie i łatwo daję się im uwieść.

W przypadku TM nie zostałam jednak „kupiona” wyłącznie osadzeniem gry w takich realiach. Jak na grę ekonomiczną, po której spodziewałam się, że będzie absolutnym „sucharem”, Terraformacja wręcz niesamowicie oddaje temat przebudowy nieprzyjaznego Marsa. Już sam warunek zakończenia gry, czyli podniesienie wskaźników tlenu i temperatury, buduje wiarygodność tej planszówki. Także teksty na kartach dodają Terraformacji głębi – czasem zawierają dodatkową porcję wiedzy, czasem są po prostu tematycznym uzupełnieniem zagrywanej karty. Ten aspekt „wiedzowy”, a można nawet powiedzieć, że w pewnym stopniu edukacyjny (w tym np. wstawki w instrukcji) dopełniają obrazu gry tematycznie spójnej i klimatycznej.

Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10

Podsumowanie:

Wiktor:

Drobne potknięcia w wykonaniu Terraformacji Marsa i w samej polskiej instrukcji nie zmniejszają w żadnym stopniu frajdy, jaką jest rozgrywka. Nawet jeśli pozycja nie przekonuje Was wizualnie, to dajcie jej szansę, obiecuję że się nie zawiedziecie.

Najbardziej irytującą w tytule rzeczą jest niejasny zapis dotyczący startowej produkcji umieszczony w zasadach, jednak to tak naprawdę drobnostka, gdy porówna się go z satysfakcją płynącą z terraformacji. Tytuł ten bardzo dobrze się skaluje, jest niesamowicie regrywalny, oferuje aż trzy stopnie zaawansowania rozgrywki i zdecydowanie przekonuje mnie swoim klimatem.

Kasia:

Ogrom możliwości, jakie dają karty, a co za tym idzie także bardzo duża grywalność to w połączeniu z bardzo dobrą skalowalnością i przyjemną, niezbyt dużą losowością główne cechy Terraformacji. Grze nie można nic zarzucić pod względem mechanicznym, a dodatkowo zaskakuje konsekwencją w budowaniu klimatu. Jedynie warstwa wizualna oraz funkcjonalność niektórych elementów może budzić zastrzeżenia.

Ocena:

Wiktor:

RE-WE-LA-CJA! Terraformacja Marsa jest świetną grą, która z miejsca zdobyła moje serce i tym samym miejsce na naszej półce. To jedna z lepszych gier, które miałem okazję poznać w tym roku.

Zabawa jest przednia, pozwala na wdrażanie różnych strategii, angażuje i nie nudzi się. Po spędzeniu przy planszy ponad 20 godzin Terraformacja jest dla mnie równie świeża co po pierwszej partii. Za każdym razem odkrywam nowe możliwości i silniczki, a kolejne rozgrywki wciąż czymś mnie zaskakują.

Nawet jeśli nowość od Rebela nie przekonuje Was wizualnie, to dajcie jej szansę, bo satysfakcja z zabawy wynagrodzi Wam to wielokrotnie. Gorąco polecam, to tytuł który powinien znaleźć się na półce każdego planszówkomaniaka!

Kasia:

Terraformacja Marsa jest przede wszystkim emocjonująca oraz satysfakcjonująca, a do tego daje niezły wycisk szarym komórkom. Uwielbiam też to, jak dużo klimatu udało się w niej zawrzeć. Takie połączenie niesamowicie mi odpowiada, więc bez oporów będę Terraformację polecać znajomym. Jestem bardzo zadowolona, że poznałam ten świetny tytuł i mam zamiar cieszyć się nim zarówno w grach wieloosobowych jak i w pojedynkach z Wiktorem.

Plusy:

  • intuicyjne zasady
  • mnogość strategii
  • regrywalność
  • klimat
  • dużo komponentów w fajnej cenie
  • dobre skalowanie
  • duża satysfakcja z gry i frajda płynąca z terraformacji!

Minusy:

  • drobne błędy na kartach
  • jedno większe niedopowiedzenie w instrukcji (startowa produkcja)
  • zbyt cienkie planszetki graczy

Grę przekazało nam wydawnictwo REBEL.pl. Dziękujemy!

http://wydawnictwo.rebel.pl/

16 komentarzy

    • Planszówki we dwoje

      Nie ma głupich pytań! 🙂 W górnym panelu strony jest słowniczek (jeszcze trwają nad nim prace, bo mam ze 20 pojęć, które chcę dodać), więc pozwolę sobie zacytować z niego:

      draft – polega na wybieraniu kart/kafelków z dostępnej puli, najczęściej spośród kart wyłożonych na stole/planszy (7 Cudów świata: Pojedynek; Majestat, Century: Korzenny szlak) albo przekazywanych między graczami (Terraformacja Marsa, Capital, Inis, Pory roku); w drugim wariancie gracz widzi tylko karty na ręku, z których dobiera na ogół jedną, przekazując resztę dalej i otrzymując kolejne od osoby siedzącej obok.

      W TM wygląda to tak, że na początku każdego pokolenia dostaje się po 4 karty, z nich wybiera jedną i przekazuje resztę dalej. Z otrzymanych 3 wybiera się jedną i tak dalej. Na końcu zostaje się z 4 wybranymi kartami, z których można kupić dowolną liczbę :). Opisuje to instrukcja na stronie 13 pod "wariant z selekcją kart".
      – W.

  • Kobieta czytająca

    Może polecilibyście jakieś gry dla jednej, samotnej osoby? Podpowiem, że Piętaszka nie można nigdzie kupić.

    • Planszówki we dwoje

      Granie solo nie jest naszym konikiem, więc podrzucę kilka tytułów, ale trochę teoretycznie – bazując na komentarzach z forum itd.
      Osadnicy: Narodziny Imperium – grałem solo ze dwa razy, na forum w temacie o rekordach sporo osób pisało, że grają w takim trybie;
      Terraformacja Marsa – ma tryb solo, podobno fajny;
      Klany Kaledonii (aktualnie fundujące się na Zagramw.to) – w recenzji Kasia opisywała tryb solo, bo zagrała dwie partyjki, podobało się jej;
      Uczta dla Odyna/Pola Arle – dwa suchary autorstwa Rosenberga, rozbudowuje się swoją wioskę, w Uczcie zapełnia planszetkę.

      Jakąś formą grania są też komiksy paragrafowe, do tej pory FoxGames wydało 6 tytułów (o 4 już pisaliśmy, znajdziesz je w prawym panelu pod "komiksy paragrafowe"). Dodam jeszcze, że w wielu miastach są grupy graczy otwarte na nowych ludzi, więc zależnie od miejsca zamieszkania można spróbować poszukać kogoś do grania (np. poprzez forum Gry planszowe albo grupę na Facebooku) :).
      – W.

    • Planszówki we dwoje

      Jeszcze dodam, że moja teściowa zagustowała w łamigłówkach wydanych przez Lacertę (seria Brains). To gry typowo dla jednej osoby.
      – W.

    • Anonimowy

      lżejsze – Fuse , Karciane Podziemia, Onirim, Sagrada, Lost Expedition, Shehrezade, Hostage Negotiator (4 ostatnie w wersji angielskiej)
      cięższe – K2, Kawerna: Jaskinia kontra Jaskinia, Ghost Stories, This War of Mine , Legendary Encounters Alien Deck Building Game

      wszystkie to absolutne pewniaki w grze solo 😉

  • Anonimowy

    Cześć.
    Grę kupiliśmy kilka dni temu a już zdążyliśmy rozegrać 4 gry.
    Gra w 2 os. Pierwsza dla początkujących a trzy kolejne dla zaawansowanych ale bez 'ery korporacji'. Tryb gry normalny bez draft'u.
    Po tych 3ech grach zauważylismy, że dwa wskaźniki globalne mamy już na max'a. Tj. Tlen i oceany ale temperatura stoi mniej więcej w połowie ok. -14 stopni i nikt w nią nie chce inwestować skupiając się na miastach i lasach oraz walcząc o tytuły. Gra się mocno wydłuża i zaczęła się robić nudna. Czy ktoś się spotkał z taką sytuacją?
    Mam nadzieje, że dodatek oraz zmiana trybu gry coś tu zmienią bo gra jest świetna.
    Ps. Niezła recenzja ^^

    • Planszówki we dwoje

      Niektórzy faktycznie narzekają na to, że wskaźniki stoją u nich w miejscu, na ogół ma to miejsce wtedy, gdy żadnemu z graczy się nie spieszy. U nas to ja należę do tych ignorujących terraformację i zbierających punkty, reszta pędzi do przodu ze wskaźnikami, więc znam ten stan tylko z opowieści. Jeśli chcecie trochę skrócić partie, to polecam wprowadzenie zasady, że co pokolenie podnosi się jeden losowy wskaźnik. No i zachęcam do gry z draftem! 🙂
      – W.

    • Anonimowy

      u nas było to samo. wskaźniki stały w miejscu, produkcja kasy i zasobów na śmiesznie wysokich poziomach. wszyscy idą w karty, punkty, miasta i lasy. Gra się niemiłosiernie przedłużała aż przestaliśmy pobierać niektóre zasoby. Dobry pomysł z podnoszeniem losowego wskaźnika!

  • Anonimowy

    Hejka ! 🙂 bardzo fajna recenzja jak i pozostal. Nie bede ukrywac zawsze jak chce kupic nowa gre sprawdzam Wasz blog. Chcialem zadac jedno pytanie. Dosc ciezko dostac ta gre w polsce. Czy jest sens kupowania angielskojezycznej werscji jezeli jedna z osob nie mowi po angielski. Czy poradzi sobie z samymi symbolami czy raczej nie

    • Planszówki we dwoje

      Hej, dzięki za miłe słowo! 🙂
      Terraformacja ma w okolicach połowy lutego trafić do sklepów – jest drukowana, bo poprzedni nakład już się sprzedał. Warto chyba poczekać, tym bardziej, że karty mają oprócz ikonek też opisy. O ile podstawowe działanie na ogół można wywnioskować z symboli, to czasami trafiają się jakieś specjalne zasady/warunki. No i polska wersja jest chyba trochę tańsza od angielskiej 🙂
      – W.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.