wszystkie,  recenzje planszówek

Spartacus: A Game of Blood & Treachery – recenzja

Zostaliście pobłogosławieni! 
Wszyscy co do jednego, 
gdyż znaleźliście się w ludus 
Kwintusa Lentulusa Batiatusa, 
dostawcy najlepszych gladiatorów 
w całej Republice!

-Batiatus, Spartakus: Krew i piach

Spartakus: Krew i zdrada dostępny jest już po polsku, co niezmiernie cieszy pewnie wszystkich fanów. Także na naszej półce rodzime wydanie zastąpiło to anglojęzyczne, na podstawie którego powstała niniejsza recenzja. Czy po kilku latach od premiery serialu planszówka wciąż ma rację bytu? Wyciągnęliśmy z szafy pudło i oceniamy!

Wiek: 17+
Liczba graczy: 3-4
Czas gry:  około 2-3 godzin
Wydawca: Gale Force Nine / (Games Factory Publishing)
Tematyka: starożytny Rzym, gladiatorzy, igrzyska
Główna mechanika: zarządzanie ręką, rzuty kośćmi, poruszanie po planszy, licytacja, negocjacje
Dla: średnio zaawansowanych i doświadczonych graczy; fanów negocjacji i wbijania noża w plecy;
miłośników serialu; lubiących tematykę starożytnego Rzymu; szukających angażującej, pełnej emocji gry
BGG: Spartacus: A Game of Blood and Treachery
FAQ i ERRATA

Recenzję dodatku The Serpents and the Wolf oraz zestawu Champions of House Batiatus znajdziecie tutaj!

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Spartakus powstał w oparciu o emitowany także w Polsce serial. Osoby znające produkcję stacji Starz dostrzegą to na pierwszy rzut oka, gdyż wszystkie grafiki na kartach gladiatorów i niewolników pochodzą właśnie z małego ekranu. Trudno mi obiektywnie ocenić ich walory estetyczne, jednak jako miłośnik serialowego Spartakusa nie mam na co narzekać, bo miło jest przypomnieć sobie znajome twarze ukochanych i znienawidzonych postaci. Rysunkami opatrzono natomiast cały dostępny w grze sprzęt. Są one dość proste i przedstawiają używane na arenie wyposażenie. Karty są czytelne i odpowiednio eksponują ważne informacje. Najgorzej prezentuje się grafika na planszy, która raczej nie porywa i mogłaby być trochę bardziej szczegółowa.

Jednak kto patrzyłby na planszę, kiedy można obserwować poruszające się po niej figurki. Czterech gladiatorów z podstawowej wersji gry różni się od siebie pozami i uzbrojeniem, dzięki czemu w czasie zabawy nikt nie powinien mieć problemów z odróżnieniem swojego wojownika. Jakość wykonania elementów jest dobra, chociaż sugerowałbym włożenie kart w koszulki. Przez całą grę zawsze trzyma się jakieś w ręku, co w dłuższej perspektywie może być na nich widoczne. Najbardziej eksploatowane są jednak monety, używane podczas emocjonujących licytacji. Po latach grania żetony w naszym egzemplarzu były trochę obdrapane, ale wciąż spełniały swoją rolę.

Na mniejszą uwagę zasługują kości, które nie wyróżniają się niczym specjalnym. Jest ich jednak całkiem sporo (26 sztuk), podobnie jak i innych, wspomnianych wcześniej dóbr – widać, że płaci się nie tylko za znaną markę, ale też za zawartość pudła.

Planszetka rodu, pełen skarbiec i karty: po bokach niewolnicy i gladiatorzy, u góry strażnicy, a u dołu sprzęt.

Kasia:

W mojej opinii wygląd komponentów Spartakusa sprawia wrażenie odrobinę nierównego. Część elementów jest bardzo miła dla oka np. karty gladiatorów, niewolników i oczywiście także figurki, ale część może się wydawać nieco toporna (np. kości, karty intryg, strażników i sprzętu). Gdzieś pośrodku plasują się choćby planszetki graczy, opatrzone ciekawymi zdjęciami, ale nie wyróżniające się niczym szczególnym. Wszystko natomiast jest przejrzyste, a także porządnie wykonane (choć również poleciłabym koszulki na karty, by nie musieć sobie zaprzątać głowy ewentualnymi oznakami zużycia).

Planując rozgrywki w Spartakusa warto pomyśleć o wygodnym stole, ponieważ rozłożenie planszy, kart i planszetek wymaga trochę przestrzeni. A wszystko musi być dobrze widoczne, tak by móc jednym rzutem oka ocenić czym dysponują przeciwnicy.

Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 7/10

Dobrze znany fanom serialu Batiatus i jego urocza małżonka.

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

Może trochę Was zdziwię, ale w grze krwi i zdrady nie chodzi wcale o zniszczenie przeciwników, lecz uzyskanie największych wpływów. Osoba, która pod koniec jednej z faz gry będzie posiadała 12 punktów zostanie ogłoszona zwycięzcą. Nie oznacza to bynajmniej, że w Spartakusie mozolnie ciuła się punkciki, co to, to nie. Jako że zabawa dzieli się na kilka faz nie będę zagłębiał się w szczegóły, przedstawię Wam jedynie pokrótce przebieg rundy. Składają się na nią:

  • faza utrzymania, czyli odświeżenie wykorzystanych w poprzedniej rundzie kart, leczenie rannych postaci i porządki w księgach rachunkowych (otrzymanie złota za niewolników, zapłacenie za gladiatorów);
  • faza intrygi, czyli wykonywany kolejno główny etap rozgrywki polegający na zagrywaniu kart i wykorzystywaniu zdolności rodów;
  • faza rynku, czyli możliwość handlu wyłożonymi kartami gladiatorów, strażników, niewolników i sprzętu z innymi graczami oraz licytacja nowych kart;
  • faza areny, czyli zaproszenie rodów do udziału w igrzyskach, obstawianie zakładów i walka dwóch gladiatorów.

Zasady Spartakusa nie są zbyt skomplikowane, a duża część zabawy opiera się na interakcji między rywalizującymi graczami. Podczas naszych licznych partii sporadycznie trafialiśmy na niezrozumiałe sytuacje, które jednak zawsze udawało się wyjaśnić (chociaż niekiedy konieczna była wizyta na forum zasad BoardGameGeeka).

Bardzo ważną kwestią w tej grze jest jednak ustalenie pewnych reguł spartakusowego savoir-vivre, o których wspominałem też w trzecim punkcie naszego wpisu o grzechach planszówkowiczów. Chodzi głównie – jak zawsze – o pieniądze. Nie wyobrażam sobie partii, w której przed fazą licytacji mielibyśmy recytować kto posiada ile żetonów. Przed każdą grą ustalamy więc, że złoto jest półjawne – ma leżeć w skarbcu na planszetce każdego z rodów, a kto chce może rzucić okiem i oszacować jego ilość. Bo przecież sama instrukcja jako jedną z głównych zasad wymienia: Don’t be an ass!.

Odrobina hazardu! Trzej gracze obstawiają, że walka zakończy się dekapitacją!

Kasia:

Zasady Spartakusa nie są skomplikowane, choć na pewno trzeba poświęcić chwilę by się z nimi zapoznać. Mamy tu wyraźny podział na fazy, z zaznaczeniem, że niektóre czynności możemy wykonywać tylko w określonych z nich. Jest to dość wygodne, jednak nie oda razu udaje się wszystko zapamiętać, więc warto nowym graczom o pewnych regułach przypominać także w trakcie partii. Dobrze że w pudełku znalazły się karty z rozpisanymi etapami rozgrywki, ponieważ pomaga to odnaleźć się początkującym.

Podoba mi się możliwość modyfikowania czasu gry (a jednocześnie wymaganego poziomu współpracy między graczami), poprzez rozpoczynanie z mniejszą lub większą liczbą wpływów. Najbardziej optymalnym rozwiązaniem jest start z 4 punktami, choć ze zgraną ekipą warto spróbować rozgrywki od 1 punktu, by zapewnić sobie cały wieczór zabawy.

Ocena Wiktora: 7,5/10
Ocena Kasi: 7,5/10

Strażnicy pozwalają zapobiegać wymierzonym w nas intrygom, o ile uda się wyrzucić wynik 4+.

Rozgrywka:

Wiktor:

Spartakus, jak już wspominałem, w dużej mierze opiera się na interakcji między graczami. Czasami bywa ona pozytywna – zawiera się umowy, sprzedaje gladiatorów lub niewolników, handluje strażnikami i sprzętem – jednak w większości przypadków polega na wbijaniu noży w plecy i jawnych atakach, przeprowadzanych oczywiście z przepraszającym uśmiechem na ustach. Dlatego też Spartakus nie jest pozycją dla wszystkich! Gra najlepiej wypada przy znającej się ekipie i odpowiednim podejściu. Nawet jeśli siadacie do stołu z kimś nowym, ważnym jest, by była to osoba zdystansowana, nie biorąca do siebie wrednych zagrań i łamanych przysiąg. W grę bardzo zgrabnie wpleciono mechanizm delikatnie wymuszający zawieranie układów między graczami. Służą do tego wpływy, które są również wymogiem do zagrywania kart. Jeśli dana osoba nie posiada odpowiednich wpływów by zagrać kartę, musi skorzystać z pomocy kogoś innego, co na ogół wiąże się z wymianą gotówki lub obietnic.

W opartej na serialu planszówce występuje zjawisko atakowania lidera, za którego najczęściej uważa się osobę dominującą we wpływach. Czasami jednak wyznacznikiem przewagi mogą być posiadane zasoby, jak na przykład potężni gladiatorzy. Naturalnie niekiedy nad rozsądkiem przeważają względy emocjonalne i ofiarą ataków staje się zdrajca z ostatniej rundy, który postanowił wykiwać kilka osób lub wyjątkowo podpadł innemu graczowi. Czujność wszystkich przy stole jest niezwykle istotna, gdyż dobry strateg może starać się niespodziewanie skończyć rozgrywkę zgarniając w jednej turze nawet kilka punktów. Charakter rywalizacji i zawierania układów sprawia, że Spartakus pełnię swoich możliwości pokazuje dopiero przy czterech graczach. Siadanie do planszy we trójkę ma sens, jednak na ogół nie zapewniało mi takich emocji, jak partie w większym gronie. Dlatego też od długiego czasu nie grałem w niego w mniej niż cztery osoby.

Po 3 kostki ataku, obrony i szybkości. Średniak, ale ma niezłą umiejętność – 5 denarów to odpowiednia kwota.

W Spartakusie występuje sporo losowości, zarówno w fazie intrygi, którą nakręcają karty, jak i opartej na kościach walce na arenie. Może to niekiedy utrudniać zrealizowanie planów, lecz opcja sprzedaży spisków z ręki do banku jest sprawnie działającym wentylem bezpieczeństwa. Pozwala to na pozbycie się niechcianych kart i walkę o ciekawe nabytki w fazie rynku. Braki można też często uzupełnić sprawnymi negocjacjami i groźbami, które niekiedy pozwalają na wyłudzenie kilku denarów od konkurentów.

Jaką grą jest Spartakus? Niezaprzeczalnie intensywną! W napięciu trzyma nie tylko główna faza intrygi, ale też pozostałe elementy zabawy. Świetnie rozwiązano działanie rynku, na którym nie wiemy, jaka karta będzie dostępna za chwilę i licytujemy je potajemnie, wybierając odpowiednią ilość złota i ujawniając ją jednocześnie. Także walkom na arenie nie brakuje emocji i mimo że silniejszy gladiator na ogół ma większe szanse, to kości i odpowiednie wykorzystanie sprzętu potrafią nieraz nieźle zaskoczyć. Z igrzyskami związany jest jednak pewien mankament, o którym wypada wspomnieć. Otóż może się zdarzyć, iż obaj gracze będą unikali walki nie chcąc narazić się na otrzymanie pierwszego ciosu. W naszych partiach nie było to częste i nie trwało raczej długo, bo ktoś w końcu tracił cierpliwość i wykonywał atak, jednak może się okazać, iż koniecznym będzie ustalenie jakiegoś rozwiązania tej sytuacji. Spotkałem się z karami finansowymi, które na dwóch tchórzy mógł nałożyć organizator walki lub też ustawieniu obu postaci obok siebie na środku areny, gdy gladiatorzy zbyt długo unikali starcia.

W Spartakusie zakochałem się od pierwszej partii, gdy u kolegi spośród wielu gier wskazałem właśnie tę, opartą na serialu, który akurat oglądałem. Urzekła mnie w nim intensywność rozgrywki, duża swoboda w negocjacjach i zdradach (można nawet pokazać komuś kartę z ręki i obiecać jej zagranie, tylko po to, by go wykiwać!) oraz samo połączenie kilku różnych, sprawnie działających mechanik. Do dzisiaj nie potrafię stwierdzić, który z elementów rozgrywki jest najlepszy – strategiczne intrygi, ryzykowny i nieprzewidywalny rynek, czy też brutalne walki i związana z nimi nutka hazardu. Mimo iż Spartakus nie jest grą krótką (trwa około 2-4 godzin zależnie od wybranego początkowego poziomu wpływów), to wracam do niego z nieukrywaną radością i przyjemnością.

W walce porównuje się kolejne wyniki na kościach ataku (czerwone) oraz obrony (czarne). Wygrywają wyższe wartości.

Kasia:

Cenię Spartakusa przede wszystkim za intensywne emocje, które towarzyszą mi podczas rozgrywek. Właściwie połowa tej gry dzieje się nad stołem, a nie bezpośrednio na nim. Choć z drugiej strony także i w warstwie technicznej wszystko tu działa bardzo płynnie i trudno byłoby mi się do czegokolwiek przyczepić. Dobrze sprawdza się niezwykły miks różnych mechanik, tworzący spójną i sensowną całość. Spartakus dzięki temu się nie nudzi, jest bardzo regrywalny i wciągający.

Ciekawą sprawą w grze jest system wpływów, których nie wydajemy, ale które pozwalają nam na zagrywanie kart. Wielu z nich nie jesteśmy w stanie zagrać samodzielnie (w szczególności zaczynając grę z tylko 1 punktem), dlatego odpowiednie wykorzystanie potencjału, jakim dysponują przeciwnicy jest konieczne. Dodatkowo warto pamiętać, że pierwsza rozgrywka może nie być w pełni satysfakcjonująca, ponieważ tego co jest w grze istotne, na co warto zwracać uwagę, jakie (i w jaki sposób) oferty składać innym graczom – tego wszystkiego uczymy się dopiero podczas kolejnych partii. W związku z tym Spartakus wypada najlepiej w gronie obeznanym już trochę z grą i nieco się już znającym.

Ta planszówka wymusza na graczach wnikliwe obserwowanie się nawzajem. Nie można bowiem dopuścić do tego, by któryś z rywali zanadto się wysforował. Zbyt utytułowany gladiator będzie np. trudniejszy do zlikwidowania, a przeciwnik z dużymi wpływami może być w znacznym stopniu niezależny od poparcia pozostałych współgraczy. Dlatego niezbędne jest zawiązywanie tymczasowych sojuszy i gnębienie tych, którzy mogą stanowić potencjalne zagrożenie. Ta konieczność również stanowi o sile tego tytułu – trzeba tu być wprawnym manipulatorem, czasem zmienić front, a innym razem przymknąć oko na wcześniejsze urazy i sprzymierzyć się dotychczasowym rywalem.

Losowość w Spartakusie jest spora, ale nie rujnuje gry, a dodaje jej rumieńców. Najbardziej może ona doskwierać jeśli chodzi o rzuty kośćmi (na to niewiele jesteśmy w stanie poradzić poza wybieraniem gladiatorów o lepszych statystykach i kupowaniem sprzętu), a także o dobór kart. Podczas całej rozgrywki tych ostatnich przewija się jednak przez nasze ręce dosyć dużo (ciekawsze możemy zachowywać do kolejnych rund, a inne spieniężać) i nie czuję, żeby fartowny dociąg miał aż tak wyraźny wpływ na ostateczny wynik.

Bardzo ważny podczas rozgrywek jest dystans i umiejętność oddzielenia tego co dzieje się w trakcie partii od realnego życia. Osoby, które biorą wszystkie nieczyste zagrywki osobiście raczej nie będą zachwycone grą. Trzeba pamiętać, że wcielamy się tu w pewne role, niczym aktorzy, co jest o tyle świetne, że pozwala uciec od codzienności i sprawdzić się w całkiem innych okolicznościach.

Ocena Wiktora: 10/10
Ocena Kasi: 9,5/10

Bronić się przed spiskiem, czy zachować kartę na następną rundę? Trudny wybór!

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Tytuły oparte na głośnych licencjach kinowych czy telewizyjnych często są jedynie produktami marketingowymi lub kolejnymi wcieleniami popularnych gier, takich jak chińczyk. W przypadku Spartakusa jest jednak inaczej!

Przede wszystkim produkt broni się mechaniką i frajdą, jaką daje czas spędzony przy planszy. Po drugie autorom udało się uchwycić klimat, który fani znali z serialu. Gra nie jest ugrzecznioną wersją produkcji telewizyjnej, a możliwie wiernie oddaje wszystkie jej elementy. Na kartach znajdują się więc gladiatorzy z klimatycznymi cytatami z serialu i zdolnościami, mającymi oddawać ich indywidualny charakter. Nie brakuje też niewolników o różnych profesjach – od zwykłych służek, poprzez medyków, aż do kurtyzan – oraz kart intryg, których działanie ma związek z wydarzeniami z małego ekranu. Co ważne dla fanów – wszystkie postacie z gry w którymś momencie przewinęły się w telewizyjnym Spartakusie. Mam nadzieję, że Games Factory Publishing podejdzie do sprawy z odpowiednią dokładnością i starannością, by w polskim wydaniu dać graczom jak najwierniejsze i najbardziej klimatyczne tłumaczenia!

Świetną tematykę i gęsty klimat czuć tutaj przez całą rozgrywkę, chociaż poziom zagłębienia się w starożytny świat zależy w dużej mierze od osób siedzących przy stole. Dlatego tytuł najlepiej sprawdzi się w gronie ludzi, którzy potrafią zostawić za sobą lata znajomości, więzy małżeńskie i uczucia, całkowicie skupiając się na grze i reprezentowaniu interesów swoich nowych rodów.

Na pudełku widnieje informacja o zawartości przeznaczonej dla dorosłych i sugerowany wiek 17+. Nie ma w tym wiele przesady, gdyż cytaty z serialu nierzadko zawierają wulgaryzmy, w grze występuje przemoc oraz różnego rodzaju nawiązania do seksualności – od tych tekstowych, po sugestywne zdjęcia na kartach.

W grze nie brakuje wulgaryzmów, przemocy i nagości. Zdecydowanie 17+!

Kasia:

Tematyka gry sprawia, że z pewnością nie jest to pozycja dla młodszych odbiorców. No ale w końcu na dorosłe rozrywki też jest w życiu miejsce ;).

Nie oglądałam serialu Spartakus, a mimo to czerpałam z gry pełnymi garściami. Powiązanie z produkcją telewizyjną może być dodatkowym smaczkiem dla jej widzów, ale nie stanowi najmniejszej przeszkody dla osób z nią niezaznajomionych. Realia starożytnego Rzymu są po prostu wdzięcznym i dającym szerokie pole do popisu tematem.

Dużą rolę w tworzeniu klimatu ma tu powiązanie oprawy z mechaniką – z jednej strony mamy chłodne kalkulacje i przemyślane zakupy, z drugiej nieprzewidywalne walki na arenie, zakłady, negocjacje, manipulacje. Zdolności kart czy postaci mają sens (ile to razy pojawiały się na twarzach współgraczy uśmieszki, kiedy na stole lądowała np. wprawna niewolnica). Dodatkowo większość kart rynku opatrzona jest krótkimi tematycznymi cytatami, które działają na wyobraźnię graczy.

Ocena Wiktora: 9,5/10
Ocena Kasi: 9/10

Oto i oni! Znani fanom serialu bohaterowie!

Podsumowanie:

Wiktor:

Zdjęcia z serialu wykorzystane jako grafiki kart nie są moim ulubionym rozwiązaniem, ale w przypadku Spartakusa nie zamieniłbym ich na nic innego. Miło móc znów zobaczyć znane z ekranu postacie! Sam projekt graficzny gry, mimo iż ma już kilka lat, jest według mnie wciąż świeży, czytelny i pasujący do tematyki. Jedynie ilustracja na planszy pozostawia trochę do życzenia.

By w pełni i bez nerwów cieszyć się zabawą trzeba przed partią ustalić kilka drobnych spraw, jak na przykład kwestia podawania stanu swojego skarbca czy bezlitosny charakter rozgrywki. To jednak bardzo indywidualne preferencje, więc pewnie każda grupa podejdzie do nich po swojemu. Mechanicznie Spartakus jest dla mnie wzorem emocjonującej gry z dużą interakcją. Negocjacje, licytacje, walki na arenie, a także kości i karty zapewniające trochę nieprzewidywalnej losowości… Cudo! Mimo iż prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero przy czterech graczach, a ci muszą mieć odpowiednie nastawianie do rozgrywki, to jestem zdania, że warto mieć ten tytuł na półce. No i jeszcze ten wspaniały, serialowy klimat!

Kasia:

Spartakus to bardzo solidna gra, zarówno w sensie dosłownym jak i pod względem mechanicznym czy tematycznym. Czas przy niej płynie szybko i nie ma chwili na nudę, bo wyzwala w graczach na tyle duże emocje, że praktycznie każda partia jeszcze na długo pozostaje w pamięci. Jednocześnie nie jest to pozycja dla każdego, gdyż specyficzna, gęsta atmosfera oraz zauważalna losowość wymagają odpowiedniego podejścia.

Warto dać Spartakusowi szansę, ponieważ wyróżnia się ciekawym połączeniem znanych mechanik obudowanych klimatyczną oprawą. Żałuję jedynie, że pokazuje on pełnię swoich możliwości dopiero przy czterech graczach.

Ocena:

Wiktor:

Spartacus: A Game of Blood & Treachery jest jedną z moich ulubionych gier! Mimo iż dostrzegam w niej pewne wady, to jednak emocje płynące z każdej partii oraz wylewający się z niej klimat skutecznie je niwelują. Dlatego też pokochałem ten tytuł już w trakcie pierwszej rozgrywki i przez lata moje uczucia nie osłabły. Spartakus świetnie przenosi serial na planszę nie odpychając jednocześnie swoją tematyką osób, które nie oglądały produkcji Starza. Jeśli tylko macie odpowiednią ekipę do tego typu gry, nie wahajcie się. Bardzo mocno polecam!

Kasia:

Wieczór przy Spartakusie, spędzony w sympatycznym, wyluzowanym gronie to prawdziwa uczta planszówkowicza! Jest to czas intensywnie spędzony, pełen targających nami emocji. Jeśli damy się grze wciągnąć (a jest to tytuł bardzo angażujący), to przeżyjemy niesamowitą przygodę.

Nie wyobrażam sobie co musiałoby się stać, żeby Spartakus opuścił listę moich ulubionych tytułów. Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych gier, w jakie przyszło mi grać!

Fotka z rozgrywki (podstawka + dodatek The Serpents and the Wolf).

Plusy:

  • duża interakcja
  • emocje!
  • duża regrywalność
  • klimat serialu wyczuwalny nie tylko dla jego fanów
  • pochłania bez reszty!
  • świetne połączenie różnorodnych mechanik
  • porządne wykonanie
  • po prostu świetna! 😉

Minusy:

  • wymaga odpowiedniego podejścia i dystansu
  • średnio spisuje się na 3 osoby

 Przeczytajcie też naszą recenzję dodatku Węże i Wilk oraz kart Czempionów Batiatusa.

7 komentarzy

  • Darek

    Mimo bardzo dobrych recenzji m.in. tej, to w naszym gronie gra kompletnie nie siadła, nie potrafimy się między sobą dogadać i nie czujemy klimatu tej gry. Graliśmy jedynie dwa razy i nie wiem czy dać tej grze jeszcze szansę. Generalnie gramy w eurosuchary i może w tym problem jest?

  • Anonimowy

    Ta gra miażdży! Mój/nasz zdecydowany numer jeden, w który od pół roku gramy minimum 1x w tygodniu (najczęściej w 4 osoby). Jestem wielkim fanem, od razu kupiłem oba dodatki i toczymy 3-godzinne boje. W związku z niejasnymi opisami kart mamy swoje home rules, które tyczą się także innych rzeczy: np. nie używamy w ogóle specjalnych zdolności rodów, bo po pierwsze – niektórzy gracze zyskują przewagę (nierówne zdolności), a po drugie – wtedy nie ma sytuacji, że ktoś kończy grę z zaskoczenia dzięki zdolnościom. W naszej zaawansowanej czwórce trudno jest wygrać, bo wszyscy zręcznie ściągają zawodnika w dół, nie da się więc wygrać z zaskoczenia (ustaliliśmy też, że karty reakcji można zagrywać z poparciem innego gracza, czego niby instrukcja zabrania, dzięki temu każdy może dostać nóż w plecy, gdy zbliża się do końca rozgrywki). Szczerze mówiąc, jeśli wydano by kolejne dodatki do tej gry to biorę w ciemno. P.S. co ciekawe w grze stosujemy niepisaną zasadę fairplay, tj. nie ma takiej sytuacji, że mówię o zagraniu jednej karty, dostaję wpływ, a zagrywam inną (już bym drugi raz pewnie wpływu nie dostał). Nawet bez tego gra ocieka w intrygi, zwady i przeciąganie liny. Oj ciężko się często pogodzić z porażką na arenie, atakiem na siebie w fazie intrygi itp. Emocje sięgają zenitu, dlatego ta gra taka cudna 🙂 P.S. we dwójkę też kilka razy graliśmy, ale oczywiście wtedy nie ma mowy o udzielaniu sobie wpływów. Na siłę da się jednak zagrać 🙂

    • Planszówki we dwoje

      W sieci może gdzieś jeszcze być FAQ, które robiłem razem z Bartkiem dla Games Factory. Wyjaśniał on sporo nieścisłości i drobnych błędów polskiej wersji. A sama gra miodna, chociaż my gramy standardowo z oszukiwaniem się z wpływami 😀
      Fajnie że się podoba, była to jedna z pierwszych planszówek, w których się zakochałem 😀
      – W.

    • Planszówki we dwoje

      Spartakus był chyba jedną z pierwszych gier +3 opisaną na blogu i otworzył nowy rozdział w historii strony! Nazwa oznacza już bardziej dwa punkty widzenia, niż recenzje gier tylko dla 2 albo 2+ osób ;).
      – W.

  • Anonimowy

    Dziękuję za podęcie rękawicy i za recenzję. A jak gra sprawdza się na 2 osoby? Czy możliwa jest taka rozgrywka i czy daje ona satysfakcję? W kontekście zbliżającej się kampanii na wspieram.to to bardzo pożądana wiadomość.

    • Planszówki we dwoje

      W Spartacusa nie da się niestety grać we dwoje. Podstawka przeznaczona jest dla 3-4 osób, dodatki zwiększają tę liczbę (o 2 Węże i Wilk, o 1 Cień śmierci). Sami najchętniej siadamy do Spartacusa co najmniej we 4 🙂
      – W.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.