recenzje planszówek

7 Cudów świata Pojedynek – recenzja

7 Cudów świata to jedna z najbardziej znanych i docenianych gier planszowych. Niedawno w nasze ręce trafiło 7 Cudów świata Pojedynek, dwuosobowa wersja hitu stworzonego przez Antoine’a Bauzę. Tym razem z pomocą przyszedł mu równie znany Bruno Cathala. Przekonajcie się, czy dwa uznane w świecie planszówek nazwiska wystarczyły, by sprzedać nam Pojedynek!

Wiek: 10+
Liczba graczy: 2
Czas gry: około 30 minut
Wydawca: Rebel
Tematyka: rozwój cywilizacji, starożytność
Główna mechanika: zbieranie zestawów
Dla: miłośników 7 Cudów świata; początkujących, średnio zaawansowanych i doświadczonych;
miłośników gier dwuosobowych

Grę 7 Cudów świata Pojedynek przekazała nam księgarnia TaniaKsiazka.pl.

Recenzję dodatku do 7 Cudów świata Pojedynku znajdziecie tutaj.

7 Cudów Świata Pojedynek rozrzucone elementy gry

Wygląd i wykonanie:

Wiktor:

Niewielkie pudełko zachęca ładną okładką. Dwie stojące na tle zachodzącego słońca oraz cudów świata postacie intrygują i zapraszają do przeniesienia się w świat antyku. Po zajrzeniu do 7 Cudów spotkał mnie od razu niewielki zawód w postaci małych kart. Jak się jednak później okazało, w grze sprawdzają się one dobrze – są czytelne i nie zajmują zbyt wiele miejsca na stole. Większego formatu są tytułowe cuda świata. Wszystkie karty przyozdobiono odpowiednimi grafikami, których styl kojarzy się z malarstwem i jest bardzo zbliżony do tego znanego z „dużych” 7 Cudów świata.

Wszystkie elementy (karty, znacznik wojny, żetony, notesik i mini-planszę) umieszczono w niezwykle praktycznej i przemyślanej wyprasce. Każdy z nich ma swoje miejsce. Na osobne dwa słowa uznania zasługują żetony przedstawiające monety – dzięki nieregularnemu kształtowi wyglądają naprawdę fajnie! Jakości komponentów nie mogę nic zrzucić. Nawet karty przetrwały nasze rozgrywki bez większych śladów, a były przesuwane po stole i często tasowane.

Kasia:

Podoba mi się utrzymana w ciepłych kolorach okładka z grafiką po której od razu widać, że ta planszówka przeniesie nas do starożytności. Postawa obu postaci sugeruje, że mamy do czynienia z pojedynkiem, więc wszystko się zgadza. Dodatkowo samo pudełko ma niewielkie rozmiary, a wypraska w jego wnętrzu jest bardzo przemyślnie skonstruowana i praktyczna.

Porządek musi być – wypraska jest naprawdę praktyczna! 🙂

Choć karty budowli, które dostajemy są malutkie, to nie sposób nie docenić ładnych, indywidualnych rysunków na każdej z nich. Jeśli chodzi o grafiki na kartach z cudami, to są one równie ciekawe i chętnie zobaczyłabym je wszystkie jako pełnowymiarowe obrazki. Co więcej karty są bardzo wytrzymałe i pomimo, że wielokrotnie je
tasowaliśmy, przesuwaliśmy po stole i podnosiliśmy z niego, to nie widać
póki co żadnych oznak tych działań.

Nie mogę nie wspomnieć o estetycznych, jakby metalicznych monetach i niezwykłym, wyróżniającym się znaczniku konfliktu. Co do samego toru, to również uważam go za ładny (klimatyczna grafika) i oryginalny element gry, przede wszystkim ze względu na specyficzny kształt. Jedyny mankament, to że początkowo nie chciał zupełnie płasko leżeć na stole, choć to w sumie szczegół.

Co do symboliki w Pojedynku, to choć jej uroda jest dyskusyjna (aż nazbyt jaskrawe kolory i surowe, typowo użytkowe oznaczenia na żetonach postępu) to jednak wszystko jest tu wyraźne i dobrze czytelne.

Ocena Wiktora: 8,5/10
Ocena Kasi: 8,5/10

Zasady i instrukcja:

Wiktor:

7 Cudów świata Pojedynek ma przystępne i całkiem dobrze wyjaśnione zasady. Celem gry jest uzbieranie największej liczby punktów, wygrać można też poprzez dominację wojskową lub naukową. Po wybraniu lub wylosowaniu swoich czterech cudów (w grze można zbudować ich tylko 7, więc jeden z graczy będzie musiał obejść się smakiem) i ułożeniu na stole kart pierwszej ery można przystąpić do zabawy. W swojej turze każdy z graczy dobiera jedną z dostępnych kart i:

  • buduje ją płacąc podany na niej koszt
  • sprzedaje ją, by dostać 2 monety + 1 za każdą posiadaną już żółtą kartę
  • wznosi cud płacąc jego koszt i oznacza wybudowanie go dobraną kartą

W grze występuje kilka rodzajów budowli:

  • brązowe i szare (produkcyjne) – dostarczające surowce potrzebne do budowy
  • niebieskie (prestiżowe) – zapewniające punkty zwycięstwa
  • zielone (naukowe) – dające punkty zwycięstwa i pozwalające dobierać żetony potępu. Zebranie 6 różnych symboli jest równoznaczne z wygraniem gry.
  • żółte (handlowe) – pozwalające głównie na tańszą wymianę towarów
  • czerwone (wojskowe) – zapewniające punkty wojny, dzięki którym (obok naukowych) można wygrać grę
  • fioletowe (gildie) – trzy na każdą partię, pozwalają na zdobywanie punktów

Kluczem do sukcesu jest odpowiednie dobieranie kart, ale też podbieranie tych ciekawszych przeciwnikowi. Budynki nie tylko zapewniają różnego rodzaju bonusy, są ze sobą powiązane – niektóre po wybudowaniu pozwalają w przyszłości za darmo postawić inne. Gdy ze stołu znikną wszystkie karty pierwszej ery wykłada się te z drugiej i finalnie z trzeciej – jeśli do tego czasu nikt nie zwycięży, to gra się kończy i następuje podliczanie punktów.

Mimo aż 20 stron instrukcji 7 Cudów świata Pojedynek nie jest grą trudną do zrozumienia. Wiele miejsca w książeczce z zasadami poświęcono na wyjaśnienie symboli występujących w Pojedynku oraz na wszelkiego rodzaju przykłady. 

Wybudowane cuda świata zaznacza się włożoną pod nie karta

Kasia:

Niektórych może początkowo odstraszać natężenie ikonek w Pojedynku, jednak nie taki diabeł straszny. W większości stają się one jasne po pierwszej rozgrywce, ale dla ułatwienia dostajemy też kartę pomocy (jedną dużą, wspólną dla obu graczy), na której znajdziemy objaśnienia pojawiających się w grze symboli.

Nie ma co się również obawiać samych zasad, ponieważ te nie należą do trudnych. Wręcz przeciwnie, są łatwe do przyswojenia i już niemal od samego początku zaczynamy kombinować nad taktyką, nie nad regułami. Tutaj oczywiście plus za danie graczom różnych opcji na dojście do zwycięstwa. I choć przyznam, że najczęściej jednak zdarzają się partie zakończone liczeniem punktów, to zwycięstwo militarne oraz dominacja naukowa nie są nierealne do osiągnięcia.

Ocena Wiktora: 8/10
Ocena Kasi: 8/10 

A więc wojna! Tor dominacji militarnej, a po prawej żetony postępu.

Rozgrywka:

Wiktor:

Niewielkie pudełko, małe karty… Czy czasami w tym wszystkim nie jest też mało samej gry? Nie, zupełnie nie! W ciągu 30 minut, które zajmuje jedna partia Pojedynku nie będziemy się nudzić. Mimo że w swojej turze dobieramy jedynie jedną z kilku dostępnych kart, to zabawy i możliwości w tym wszystkim nie brakuje.

Sama decyzja, który budynek dobrać często nie należy do łatwych. Należy brać pod uwagę nie tylko potrzeby naszego imperium, ale i plany przeciwnika oraz samo ułożenie upatrzonej karty. Dlaczego też to ostatnie? Bo jak widzicie na zdjęciach jedne karty przykrywają drugie, a dobierać można tylko te, które są całkowicie odkryte. Czasami więc nasza decyzja otwiera przed przeciwnikiem całkiem nowe, korzystne możliwości, a przecież tego chcielibyśmy uniknąć.

Zakryte karty mają istotną funkcję – wprowadzają do gry trochę losowości i niepewności, a tym samym również emocji. Dzięki nim oraz losowo odrzucanym z każdej talii kartom, a także wykładanym w ten sposób żetonom postępu w grze nie brakuje różnorodności. Do tego dochodzą jeszcze wybierane przed grą karty cudów oraz – w ostatniej erze – gildie zapewniające dodatkowe punkty na koniec. Pojedynek idealnie balansuje między losowością poprawiającą regrywalność i jej wpływem na decyzje graczy.

W trakcie gry można dobierać tylko odkryte karty epoki. Wybranie niebieskiej udostępni dwie kolejne.

Kilka zdań należy się jeszcze sposobom zakończenia rozgrywki. Oprócz standardowego podliczania punktów po wykorzystaniu wszystkich kart (najbardziej pomagają w tym te niebieskie, gildie i cuda) są jeszcze dwie inne możliwości. I mimo moich początkowych obaw, obie są realne do osiągnięcia.

Zwycięstwo naukowe wymaga zebrania 6 różnych symboli nauki pojawiających się na zielonych kartach. Nie jest to proste, ponieważ każdy uważny przeciwnik w mig pojmie nasze plany i będzie się starał podbierać potrzebne budynki. Na szczęście niektóre z nich zapewniają też punkty zwycięstwa, a zebranie dwóch identycznych symboli pozwala na dobranie żetonu postępu dającego zawsze jakiś mniej lub bardziej przydatny bonus (np. kolejny symbol nauki, zniżkę na budynki itp.). Drugą możliwością zakończenia rozgrywki jest dominacja militarna, która przypomina trochę przeciąganie liny. Za każdy wybudowany symbol wojska przesuwamy się o jedno pole na planszy w stronę stolicy przeciwnika. Gdy do niej dotrzemy – automatycznie wygrywamy. Podobnie jak w przypadku nauki, tak i tutaj uważny oponent ma okazję się bronić – tym razem stawiając czerwone budynki. Obie dodatkowe możliwości zakończenia rozgrywki wypadają bardzo fajnie i urozmaicają Pojedynek.

Dokładanie kart do własnego małego imperium sprawia sporo frajdy! Jest przy tym trochę decyzji, są trzy drogi do zwycięstwa i kilka sposobów na zdobywanie punktów. Także tytułowe cuda zostały dobrze zaprojektowane – wszystkie przynoszą wymierne korzyści, jednak nawet bez nich można walczyć o zwycięstwo. W ciągu tych 30 minut rozgrywki nie ma miejsca na nudę. Pojedynek to naprawdę fajna i godna polecenia zabawa!

Zwycięstwo poprzez dominację naukową! 5 różnych symboli na zielonych kartach i szósty na żetonie.

Kasia:

Dużą zaletą tej gry jest dla mnie jej dynamika. W swojej turze najczęściej po prostu bierzemy jedną kartę, dokładamy ją do swojej puli płacąc koszt i kończymy. Dzięki temu gra jest bardziej emocjonująca, nie dłuży się. Jednocześnie jednak liczba opcji, jakie oferuje nam Pojedynek jest spora, choć raczej nie przytłacza. Nie trzeba zbyt długo głowić się nad jednym ruchem, ale warto każdemu z nich poświęcić chwilę namysłu.

Trzeba tutaj planować nie tylko kolejne posunięcie, ale też w szerszej perspektywie strategię na dalszą rozgrywkę. Konieczna jest przy tym jednak pewna elastyczność, ponieważ mamy do czynienia z odrobiną losowości i nie zawsze wiemy kiedy pojawią się karty, na które liczymy oraz czy przypadkiem nie trafiły one do pudełka i w ogóle mamy szansę je zdobyć. Podoba mi się oryginalny sposób odkrywania kart, poprzez budowanie „wież”, w których część jest od razu widoczna. Jest to o tyle sprytne, że daje szansę na snucie planów wprowadzając jednak nutkę niepewności.

To koniec! Zwycięstwo militarne!

Różne drogi do zwycięstwa, spora liczba kart oraz cudów sprawiają, że każda gra jest inna. Jednocześnie podczas rozgrywek pojawia się trochę emocji, gracze nie siedzą zasępieni i pogrążeni w kalkulowaniu. Być może to wszystko sprawia, że często po jednej partii ma się ochotę na kolejną, tym bardziej, jeśli poprzedniej nie udało się wygrać ;).

Pomimo słowa Pojedynek w tytule nie spodziewałam się gry zbytnio rywalizacyjnej. Jestem jednak zaskoczona jak bardzo się myliłam. Ta niewielka karcianka pokazuje jak powinna wyglądać interakcja w grach typu euro. Nie możemy tu bowiem grać wyłącznie na siebie, gdyż najpewniej zakończy się to naszą porażką. 7 Cudów wymaga od nas ciągłego kontrolowania i analizowania także zagrań oponenta. Czasem wystarczy jeden błąd, kiedy pozwolimy zgarnąć mu kartę, której wpływu na grę nie przeanalizowaliśmy i jesteśmy ugotowani. Trzeba więc ciągle być czujnym, nie ma czasu na lenistwo, bo budowanie cudów to nie lada wyzwanie.

Ocena Wiktora: 9/10
Ocena Kasi: 9/10

11 cudów świata… 12 karta (Pireus) została na jednym z poprzednich zdjęć 😉

Klimat i tematyka:

Wiktor:

Czy w Pojedynku czuć rozwój cywilizacji? Tak. Każde kolejne rozdanie to droższe budynki, ale i większy potencjał produkcyjny naszych kart. Z ery na erę nasze imperium powiększa się i – jeśli niczego nie zaniedbaliśmy – działa coraz sprawniej. Ilustracje w grze są ładne i podobnie jak nazwy oraz umiejętności pasują do budynków.

Potrzebujesz szkła? Wybuduj hutę! Chcesz taniej kupować drewno? Przyda się jego magazyn. Przeciwnik niebezpiecznie zbliża się do Twojej stolicy? Czas zainwestować w budowle wojskowe.

Pojedynek punktuje u mnie za starożytność, która jest wdzięcznym i zawsze mile widzianym tematem planszówek. Mimo że gra polega na zbieraniu odpowiednich ikonek – co samo w sobie nie jest zbyt klimatyczne – to cała jej oprawa jest na tyle przyjemna w odbiorze i miła dla oka, że zupełnie nie przeszkadza to w zabawie.

Gildie, które pojawiają się w 3 erze. Wszystkie na koniec gry dają dodatkowe punkty zwycięstwa.

Kasia:

Z pewnością 7 Cudów świata Pojedynek to nie jest klimatyczny majstersztyk, jednakże doceniam, że udało się w
niewielkiej grze strategicznej w tak interesujący sposób oddać temat rozwoju imperium, wznoszenia niesamowitych budowli czy rywalizacji militarnej. Daleka więc jestem od nazywania tej gry zupełnym „sucharem”.

Myślę, że powodują mną głównie emocje, które odczuwałam podczas rozgrywki. Zaangażowanie, rywalizacja to są właśnie te elementy, które sprawiają, że gra nie jest drętwa. Częściowo jednak udało się też oddać pewne aspekty tematyki w samej mechanice. Choćby stawiając obiekty wojskowe nie tylko przesuwamy się na torze konfliktu, ale także pozbawiamy przeciwnika pieniędzy – w końcu wojna kosztuje.

Ocena Wiktora: 6,5/10
Ocena Kasi: 6/10 

Kilka kart z trzeciej ery. Drogie, ale mocne!

Podsumowanie:

Wiktor:

Jaką grą jest 7 Cudów świata Pojedynek? Dynamiczną, ładną, prostą i wciągającą. I to by było na tyle. Nie znajdziecie tutaj żadnego „ale”, bo go po prostu nie ma. To bardzo przyjemna i udana pozycja.

Kasia:

Bardzo porządne wykonanie, świetne grafiki, kompaktowe pudełko, a do tego przyjemna, płynna i szybka rozgrywka, wymagająca od graczy pewnego pomyślunku. I choć odrobinę więcej klimatu pewnie by nie zaszkodziło, to jednak temat jest interesujący i dość ciekawie wprowadzony do mechaniki. Wszystko to daje emocjonującą i regrywalną pozycję dla dwóch graczy, w której ciężko doszukać się istotniejszych wad.

Próbka budynków drugiej ery 🙂

Ocena:

Wiktor:

7 Cudów świata Pojedynek pozwala na zbudowanie całej cywilizacji w 30 minut. To niewiele, prawda? Więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby po zakończonej partii przetasować karty i zagrać jeszcze jedną. I jeszcze jedną… Pojedynek bardzo pozytywnie mnie zaskoczył! Spodziewałem się gry wtórnej i bazującej głównie na sławie klasycznych 7 Cudów świata, a otrzymałem fajną dwuosobową karciankę. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie – zarówno starzy wyjadacze i fani serii, jak i osoby dopiero poznające sztandarową grę pana Bauzy.

Nie ma więc co przedłużać, czas na werdykt! 7 Cudów świata Pojedynek to bardzo dobra gra, którą z przyjemnością Wam polecam. Patrząc na niewielkie pudełko i małe karty można śmiało wysnuć wniosek, że rozmiar to nie wszystko ;). Dwuosobowym 7 Cudom świata mówię stanowcze TAK! Brawo Bauza! Brawo Cathala!

Kasia:

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, ponieważ po kontakcie z tradycyjną wersją 7 Cudów świata nie zapałałam miłością do tego uniwersum i co za tym idzie nie wiązałam zbyt dużych nadziei z kolejną jego odsłoną. Pojedynek jest jednak na tyle różny od swojego starszego brata, a jednocześnie na tyle dopracowany jako strategia, a jednocześnie szybki i płynny oraz niepozbawiony czynnika rywalizacyjnego, że nie żałuję żadnej chwili przy nim spędzonej. Krótko mówiąc dostałam więcej gry w grze niż można by się spodziewać po tak niedużym pudełku.

Karta promocyjna przedstawiająca miejsce, w którym odbywają się targi Spiel w Essen 🙂

Plusy:

  • krótka, dynamiczna i angażująca rozgrywka
  • spora regrywalność
  • ładne i porządne wykonanie
  • proste zasady
  • wyczuwalna rywalizacja między graczami
  • niewielkie pudełko 
  • dużo „gry w grze”

Minusy:

  • trochę mało klimatu [no cóż, trzeba było jakiś minus znaleźć, choć nie było łatwo 😉 – K.]

Grę przekazała nam księgarnia TaniaKsiazka.pl. Dziękujemy!

7 Cudów świata: Pojedynek i inne gry planszowe znajdziecie na stronie TaniaKsiazka.pl

http://www.taniaksiazka.pl/

10 komentarzy

    • Planszówki we dwoje

      Bierz obie! 😉

      7 CŚ: Pojedynek jest prostsze, mniejsze, trochę tańsze i szybsze. Gra polega głównie na zbieraniu zestawów kart – zamiast jednej partii Osadników uda się pewnie zagrać ze 2, może nawet 3 w Pojedynek. Potrzebuje on też mniejszego stołu.

      Osadnicy: NI to gra większa, dłuższa i bardziej złożona. O ile Pojedynek to niemal głównie symbole, w przypadku Osadników jest sporo czytania kart, z czasem niektóre karty też mogą wymagać zaglądania do sieci w poszukiwaniu odpowiedzi dotyczących ich działania z innymi (jak coś chętnie pomogę).

      W kolekcji planszówek powinno być wystarczająco miejsca dla obu tytułów, wszystko zależy więc od tego, jakie macie wymagania 😉

      – W.

    • Planszówki we dwoje

      Oj, źle trafiłeś, bo nienawidzę Agricoli 😀
      Grałem raz, była brzydka, nieintuicyjna, miała zbyt wiele ograniczeń (uciążliwe karmienie, ujemne punkty na koniec za wiele rzeczy). Mocno się przy niej wymęczyłem. Z drugiej strony bardzo podeszły nam Pola Arle (ale są tylko do 2 graczy). O ile do Agricoli już z własnej woli raczej nie siądę, to Pola mają stałe miejsce na naszej półce 😉
      – W.

    • Unknown

      Dzięki za odpowiedz, nie znałem Pola Arle ale wygląda naprawdę interesująco, z tym że mam coraz większy dylemat:))))))

    • Planszówki we dwoje

      Polecam gorąco! Jednak to znów trochę wyższa półka: dłuższe i trudniejsze od Osadników. I znów: na półce jest miejsce dla wszystkich trzech gier 😉
      – W.

  • Blasi

    jedn główny minus to to że jest to gra wyłącznie na 2…7 cudów z kolei jest na minimum 3 z tego co słyszałem i wyjdzie na to że żadnej nie kupie…. z dzieckiem 9-10 lat lepiej pojedynek czy klasyczne 7 cudów?

    • Planszówki we dwoje

      Fanem klasycznych 7 Cudów nie jestem (Kasia tez nie ;)), więc gdybym miał wybierać, to zawsze sięgnąłbym po Pojedynek 😛
      Nie mam jednak, czy dla dziecka nie będzie to zbyt "sucha" i nudna gra.
      – W.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.