recenzje planszówek,  wszystkie

Space Empires: 4X – recenzja

https://planszowkiwedwoje.pl/2014/11/space-empires-4x-recenzja.html Space Empires: 4X jest najbardziej złożoną  i kompleksową grą, w jaką mieliśmy okazję grać. Mnogość możliwości i dodatkowych, opcjonalnych zasad w Space Empires jest ogromna i sprawia, że może to być zarówno dynamiczna gra dla średniozaawansowanych, jak i mózgożerna, powolna i wymagająca dużo liczenia strategia wojenna.

Wiek: 12+

Liczba graczy: 1-4

Czas gry: około 180 minut

Wydawca: GMT Games

Tematyka: science fiction

Główna mechanika:  heksy i żetony

BGG: Space Empires: 4x



Grę przekazało nam wydawnictwo GMT Games.

Wygląd i wykonanie

Wiktor:

Już po pierwszym spojrzeniu widać, że Space Empires jest bliżej do gier wojennych niż innych strategii w kosmosie. Masa żetonów, kilka kostek i gruby biało-czarny notes nie wyglądają zachęcająco dla mniej wtajemniczonych graczy. Zresztą po zobaczeniu notesu, zawierającego skomplikowane na pierwszy rzut oka tabele, też zacząłem się obawiać. Całe szczęście, że wygląd gry nie jest aż tak suchy, a wszystkie żetony mają małe, ale oddające klimat grafiki przedstawiające statki (plus za to, że każdy kolor różni się też ich wyglądem), planety, asteroidy i tak dalej. Żetony, co widać na zdjęciach, nawet mimo ostrożnego wyjmowania z wypraski są trochę poszarpane na rogach, ale dla mnie jest to niezauważalne już podczas rozgrywki. Dobrze prezentuje się natomiast plansza, która wygląda odpowiednio kosmicznie, a na jej brzegu znalazło się miejsce na rozpisanie tur, które ułatwia śledzenie przebiegu gry. Gra nie zachwyca, ale widać, że to funkcjonalność była priorytetem jej projektantów.

Kasia:

Jeśli szukacie pięknych grafik to trafiliście pod zły adres. Space Empires ma sporo do zaoferowania, ale wygląd nie jest jego najmocniejszą stroną. Powiedziałbym nawet, że wiele osób może się zniechęcić do sięgnięcia po grę kierując się jedynie stroną wizualną. Oprawa graficzna ogranicza się wyłącznie do miniaturowych grafik na żetonach oraz rozgwieżdżonego nieba na planszy. Karty pomocy są po prostu czarno-białe, bez jakichkolwiek ozdobników.

Jeśli chodzi o samo wykonanie, to nie można mu wiele zarzucić. Elementy są solidne, choć np. żetony mogły by być lepiej podocinane, ponieważ zdarza się, że po ich oddzieleniu pozostaje pewien „naddatek” na rogach. Trudno oprzeć się wrażeniu, że grę zaprojektowano z myślą o tym, aby każdy element był przede wszystkim praktyczny i dobrze spełniał swoje zadanie, estetyka raczej nie była istotna. Szczególnie widoczne jest to w przypadku kartek do zapisywania przebiegu faz ekonomicznych. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś podobnym. W pierwszej chwili nie byłam przekonana czy planszówka powinna zawierać tego typu elementy, jednak okazuje się, dobrze spełniają one swoje zadanie. Z drugiej strony ta praktyczna strona też w jednym miejscu kuleje. Chodzi o system chowania żetonu z liczbą statków pod żetonem konkretnej formacji. Bywa, że podczas przesuwania taki mini-stosik rozpada się i następuje dekonspiracja.

Ocena Wiktora: 5/10

Ocena Kasi: 4/10 

Zasady i instrukcja

Wiktor:

skrót zasad:

Nie mam zamiaru nawet próbować streszczać kilkunastostronicowej instrukcji, maksymalnie krótko opiszę jednak jak wygląda rozgrywka. Każdy z graczy zaczyna z planetą-matką i kilkoma statkami otoczonymi masą żetonów, symbolizujących niezbadane systemy. Część z nich, te bliższe, to systemy oznaczone kolorem gracza, które są generalnie niegroźne, w przeciwieństwie do dalszych, reprezentujących głęboką przestrzeń kosmiczną. W rundach, które składają się z 4 faz (3 fazy ruchu/ataku/odkrywania systemów/walki, jedna ekonomiczna) gracze opanowują kosmos, rozwijają technologie, flotę i, naturalnie, walczą ze sobą.

opinia:

Pierwsza duża niespodzianka, która spotkała mnie przy tej grze. Wydawać by się mogło, że gruba, niemal całkowicie zapisana drobnym drukiem instrukcja będzie koszmarem, przez który nie da się przebrnąć. Okazało się, że lata pracy włożone w Space Empires opłaciły się i książeczka, mimo swoich rozmiarów, jest napisana jasno, przejrzyście i przystępnie. W pudełku znajduje się jeszcze jedna książeczka, ta zawiera scenariusze. W przypadku gry wieloosobowej określa ona głównie rozmiar mapy i liczbę potrzebnych żetonów systemu. Dla jednego gracza przygotowano natomiast rozleglejszy opis scenariuszy, w których można zmierzyć się z obcymi lub potężną Doomsday Machine.

Karty pomocy graczy

Zasady Space Empires: 4X są prostsze niż można by się spodziewać po zobaczeniu instrukcji. Przede wszystkim należy pamiętać, że gra oferuje zestaw zasad podstawowych, który można dowolnie rozszerzać o kolejne (dodatkowe statki, nowe technologie, statki obcych). Dzięki temu otrzymujemy produkt, który po pierwsze nie znudzi się już po kilku rozgrywkach, po drugie pozwala na zabawę o różnych stopniach skomplikowania. Sami autorzy w instrukcji zachęcają do korzystania z modyfikacji oraz wypróbowywania własnych wariantów.

Kasia:

Objętość instrukcji początkowo trochę mnie przeraziła. Bardzo dużo jest typów jednostek, a wiele z nich działa w wyjątkowy sposób. Co ciekawe jednak już po kilku rozgrywkach większość zasad udaje się zapamiętać, ponieważ są one dość logicznie uporządkowane i intuicyjne. Na przykład liczne oznaczenia na żetonach statków, początkowo niejasne okazują się sensowne i czytelne. Autorzy przewidzieli również dla każdego gracza obszerną kartę pomocy, bez której właściwie nie można by się obejść – wyjaśnia ona działanie, koszt i statystyki zarówno statków jak i technologii. Wartą podkreślenia rzeczą jest jednocześnie ogromna plastyczność tej gry. Możemy właściwie dowolnie modyfikować każdą rozgrywkę, korzystając tylko z wybranych zasad i jednostek. Dzięki temu podczas pierwszych partii można grę znacznie uprościć, a dopiero później zacząć dodawać bardziej skomplikowane elementy.

Ocena Wiktora: 8/10

Ocena Kasi: 7/10 

Rozgrywka

Wiktor:

Space Empires jest grą z rodzaju 4X, w której, naturalnie, nie powinno zabraknąć tych czterech podstawowych celów: eksploracji, ekspansji, eksploatacji i eksterminacji.

Eksploracja jest pierwszą czynnością, z którą mamy do czynienia w tej grze. Jako że nasza planeta-matka otoczona jest nieznanymi systemami, to w celu zbadania okolicy konieczne jest wysłanie kilku statków, które przeprowadzą rekonesans. Zakryte żetony symbolizujące obiekty w systemach dzielą się na te bliższe (oznaczone kolorem gracza) i dalsze (z białą obwódką). W pierwszych nie powinniśmy spodziewać się wielu niebezpieczeństw, będą to przede wszytkim planety, które można skolonizować, czy minerały, które zbierane są przez statki wydobywcze. Od czasu do czasu trafimy też na asteroidy, czy nebule. Prawdziwa eksploracja zaczyna się, gdy wylatujemy w głęboką przestrzeń, w której można się zagubić, natrafić na nieznane niebezpieczeństwo (i tym samym stracić flotę), czy natknąć się na kosmitów zajmujących jałową planetę (tylko w przypadku stosowania opcjonalnej zasady wprowadzającej kosmitów). Odkrywanie nowych systemów sprawia frajdę i jest emocjonujące, szczególnie, że prawie nigdy nie wiemy na co możemy się natknąć (tutaj z pomocą przyjść może odpowiednia technologia).

Głęboka przestrzeń wciąż nie została odkryta

Ekspansja to przede wszystkim zajmowanie nowych planet i budowanie swoich kolonii na nich. Po wylądowaniu statku kolonizacyjnego w fazach ekonomicznych nowa planeta rozwija się, dostarczając coraz więcej zasobów. Daje też możliwość wybudowania na przykład stoczni kosmicznej i rozpoczęcia produkcji statków. Do tej kategorii zaliczyć można także (opcjonalne) wprowadzenie do gry statków handlowych i tworzenie sieci łączących własne planety. Zwiększają one dochody, ułatwiają podróżowania wzdłuż sieci, jednak są też łatwym celem dla statków przeciwnika i sprawiają, że ochrona ich wymaga rozproszenia swoich flot.

Eksploatacja w Space Empires nie jest nadzwyczaj widowiskowa. W grze nie mamy surowców, lecz jedynie „dochód”, który produkują nasze planety oraz sieci handlowe. Dodatkowe zastrzyki tej „gotówki” dają także minerały, które znaleźć można w przestrzeni i przetransportować do swoich planet za pomocą statków kopalnianych.

Eksterminacja jest głównym iksem w Space Empires. Nie ma co ukrywać, że będąc grą wojenną, to na nią kładziony jest największy nacisk. Budowa floty oraz walki w Space Empires są nieuniknione i zaprojektowane całkiem udanie. Statki mają różne typy (od małych zwiadowców, przez krążowniki aż po wielkie pancerniki), które różnią się statystykami (można je podnosić za pomocą technologii) wpływającymi na siłę ich ataku, obrony oraz kolejność oddawania strzałów. Dodatkowym smaczkiem jest cały system poruszania jednostkami po mapie, dzięki któremu są one ukryte przed wzrokiem przeciwników. Ten element niepewności sprawdza się znakomicie i jest moim zdaniem najmocniejszym punktem gry. Statki poruszają się w grupach, a każda z nich może zawierać od 1 do 6 okrętów. Dzięki temu nigdy nie wiadomo, jakie siły rzucił na nas przeciwnik. Zmusza to do planowania i ostrożności, czasem wymagając jednak jakiegoś śmiałego posunięcia. Zdarzało się, że flota składająca się z dwóch średniej klasy statków przelatywała przez system jednego z nas, ponieważ przeciwnik nie odważył się powiedzieć „sprawdzam” i zaryzykować walki.

Same miny okazały się kiepską taktyką – partia poddana przez Wiktora

Technologie w grze dzielą się na dwa typy. Jedne umożliwiają zwiększanie przydatności statków (wprowadzając np. zdolność ukrywania, szybszego poruszania się lub skanowania pobliskich nieodkrytych systemów) oraz podnoszenie ich skuteczności w walce. Grając z zasadami dodatkowymi dzięki nim można wprowadzić do gry dodatkowe typy statków, na przykład miny i okręty je wykrywające. Drugim typem technologii są te związane z ekonomią i rozwojem, jak na przykład terraforming pozwalający kolonizować jałowe planety, technologie stoczni, dzięki którym uzyskujemy dostęp do większych i potężniejszych statków, czy też zwiększamy możliwości produkcyjne tych fabryk statków. Jest też opcja gry (którą wypróbowaliśmy tylko raz, bo kompletnie nam nie odpowiadała), w której nowo opracowane technologie stosowane są tylko do statków wybudowanych po odkryciu danego badania. Sprawia to, że nie wszystkie statki jednego rodzaju danego gracza są identyczne – aby je ulepszyć należy wrócić do stoczni i poświęcić trochę zasobów. O ile za takim rozwiązaniem stoi realizm, to „księgowość” jego według mnie za bardzo spowalnia rozgrywkę. I tutaj Space Empires pokazuje to, co w nim najlepsze – opcjonalność. Nie podoba się jakiś aspekt rozgrywki? Zrezygnuj z niego i baw się dalej.

Karta technologii dla statków, na której zaznacza się poziom różnych grup statków.

Mieszane uczucia mam wobec dyplomacji w grze. Otóż mechanicznie nie została ona wprowadzona do Space Empires, przez co nie można oczekiwać licytacji lub handlu między graczami. Pozostaje więc tylko (lub aż) zwykłe, klasyczne zmawianie się, tworzenie sojuszy i wspólne dbanie o ład i porządek w kosmosie. Z jednej strony szkoda, z drugiej dodatkowe zasady mogłyby zniechęcać.

Kasia:

Podoba mi się to, że gra składa się z kilku mniejszych faz w ramach jednej tury. Dzięki temu, że przeciwnicy wykonują po sobie aż trzy akcje związane z ruchem i eksploracją, można łatwiej i szybciej odpowiadać na posunięcia oponenta. Również faza ekonomiczna, przebiegająca równocześnie dla wszystkich jest ważnym elementem rozgrywki. Mimo że spokojniejsza, bo nie wiąże się z konfrontacją, to jednak jest nie mniej emocjonująca. To w niej odbywa się całe knucie i opracowywanie wielkiego planu kosmicznej dominacji 😉 Mimo że faza ta przebiega w dość nietypowy sposób, to nie należy się zrażać, bo okazuje się, że można się przyzwyczaić do notowania i liczenia w słupkach w trakcie gry.

Losowość stanowi w Space Empires ważny, choć nie dominujący element. Jej wpływ można dość skutecznie zminimalizować właściwie planując swoje ruchy (np. nie posyłać dużej floty na nieodkryte obszary, bo może się to skończyć fatalnie). Jednocześnie kwestia losowości i niepewności zyskuje w tej grze zupełnie nowy wymiar. Poza rzutami kośćmi mamy przede wszystkim nieznany i za każdym razem odmienny kosmos, a zagrania przeciwnika stanowią w zasadzie wielką niewiadomą aż do momentu bezpośredniej konfrontacji. Tylko wtedy możemy się dowiedzieć czy potężna jednostka, którą goniliśmy nie okaże się zwykłą przynętą lub, co gorsza, grupą niszczycielskich min. Sprawia to, że z pozoru mało emocjonująca gra zyskuje rumieńce, i każe nam analizować przynajmniej kilka możliwych scenariuszy każdego ze starć. Jednym z niewielkich minusów jest to, że czasem nie chce się gry ciągnąć aż do ostatecznego rozstrzygnięcia, ponieważ jeśli zadamy duże straty przeciwnikowi i odetniemy go od zasobów, to właściwie nie ma sensu przedłużać jego agonii i można uznać, że jedna ze stron zwyciężyła.

Ocena Wiktora: 7/10

Ocena Kasi: 7/10 

 

Gra we dwoje

Wiktor:

We dwoje grało nam się bardzo dobrze. Przede wszystkim czas rozgrywki pozostawał w rozsądnych granicach (przeważnie około dwóch – trzech godzin), a gra toczyła się dynamicznie. Brak dodatkowych graczy nie doskwierał, nie odczułem też, aby ten tryb był wymuszony i dodany na siłę. Moją opinię popiera społeczność BGG, według której Space Empires: 4X najlepiej działa we dwoje (prawie 70% głosów).

Kasia:

Mimo, że gra przeznaczona jest dla 2-4 graczy (z opcją solo), to z naszych dotychczasowych doświadczeń wynika, że lepiej sprawdza się w wariancie dwuosobowym niż trzyosobowym (nie udało nam się niestety jak na razie znaleźć czwartego śmiałka, który dałby szansę tej grze). Generalnie we dwójkę gra pokazuje pełnię swoich możliwości, nie ma przestojów, a warunki zwycięstwa są jasne – trzeba po prostu pokonać przeciwnika. Przy trzech graczach sytuacja zaczyna się nieco komplikować, ponieważ każdy się trochę przyczaja myśląc sobie: „Jak zaatakuję zielonego to zaraz od tyłu napadnie mnie czerwony, więc może poczekam jeszcze, aż tamci wytłuką się nawzajem.” A jeśli już ruszymy do boju i zawiążemy nieformalny sojusz z innym graczem atakując „tego trzeciego”, to ten nieszczęśnik może się wkurzyć, że to niesprawiedliwe i że walka na dwóch frontach jest niemożliwa 😉

Ocena Wiktora: 9/10

Ocena Kasi: 8/10 

Dwie grupy statków w wąskim gardle między siedzibą obcych i czarnymi dziurami starają się powstrzymać nadlatujące siły wroga

Klimat i tematyka

Wiktor:

W Space Empires nie ma pięknych grafik, nie ma klimatycznych tekstów ani figurek, a jednak nie powiem, że grze brakuje klimatu. Odrobina wyobraźni i zaangażowania w grę powodują, że w kosmosie dochodzi do epickich bitew i śmiałych gambitów. Dzięki ukrytym przed graczami flotom przestrzeń roi się od niebezpieczeństw i niespodzianek, a żaden z władców rywalizujących imperiów nie może być przekonany o własnej potędze do momentu odkrycia flot. Walki o odkryte wraki statków zawierających przydatne technologie (znaleźć je można w głębokiej przestrzeni), wabienie flot przeciwnika, czy ataki małymi statkami tylko po to, by ujawnić jak wygląda zmierzająca do nas kosmiczna armada sprawiają, że mimo potencjalnej suchości z gry można wycisnąć wiele.

Kasia:

Wydawałoby się, że gra tak słabo dopracowana pod względem estetycznym nie będzie odpowiednio wprowadzała graczy w klimat kosmicznych walk i eksploracji. Tutaj jednak całą robotę robi mechanika. W trakcie rozgrywki nie zwraca się już właściwie uwagi na znikomą ilość grafik czy ogólnie dość toporne wykonanie.

Trudno w przypadku gry osadzonej w takiej tematyce mówić o realizmie, ale mam wrażenie, że oddaje ona w bardzo dokładny sposób to, co wyobrażamy sobie myśląc o międzygwiezdnych podbojach. Dzięki temu nic nie przeszkadza nam, aby ewentualne niedostatki wizualne nadrobić własną wyobraźnią. Nie spodziewałam się, że tak się stanie, ale Space Empires zdecydowanie dobrze oddaje kosmiczny klimat.

Ocena Wiktora: 7/10

Ocena Kasi: 8/10 

 

Podsumowanie

Wiktor:

Space Empires jest złożoną grą, która oferuje bardzo wiele możliwości i tyle samo frajdy, o ile nie zniechęci Was jej przeciętny wygląd i długa instrukcja. To gra, w której największy nacisk położono na walkę i aspekt militarny, to także gra, której powinniście dać szansę – nawet jeśli z początku będzie Was przerażała.

Kasia:

Trochę mam dylemat jak tę grę ostatecznie ocenić. Z jednej strony początkowo jest ona trochę zniechęcająca – spora liczba zasad i nieciekawa oprawa sprawiają, że trudno się do niej przekonać. Na pewno nie poleciłabym jej osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z planszówkami oraz niezbyt dobrze czującym się w graniu w gry w angielskiej wersji językowej (choć tutaj można by się we własnym zakresie zaopatrzyć w tłumaczenia kart pomocy). Jeśli jednak lubicie gry pełne negatywnej interakcji, a do tego osadzone w kosmicznych realiach i wymagające sporo pomyślunku (zarówno pod względem taktyki jak i ekonomii), to powinniście być z tej gry zadowoleni.

Żetony, żetony, żetony…

Plusy:

  • ciekawa, przemyślana mechanika
  • odczuwalny klimat kosmicznych zmagań
  • złożoność i głębia rozgrywki
  • możliwości modyfikacji i opcjonalność wielu zasad oraz rozwiązań

Minusy:

  • uboga oprawa graficzna
  • brak polskiej wersji językowej

 Grę przekazało nam
wydawnictwo GMT Games. Dziękujemy!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.